Rozdział 19
"Wypij, jeśli nie masz po co żyć"
*** Perspektywa Marthy ***
Patrzyłam na nie oszołomiona. Zwariowały. Ok, od początku wiedziałam, że są jakieś psychiczne, ale teraz przegięły na maxa. Nie mogłam dać im tej satysfakcji, więc robiłam wszystko, żeby nie okazywać żadnych emocji.
- Idiotyczne- burknęłam obojętnie, jakby wcale mnie to nie obchodziło. Nie miały pojęcia, że Dominik je słyszy, bo inaczej zabiłyby go na miejscu. Przynajmniej ja nie musiałabym tego zrobić, a w chwili obecnej: muszę.
- Nie przesadzaj. Tylu innych chłopaków błąka się po tym świecie, a ty żałujesz tego jednego. Gdy zginie, raczej nikt po nim nie zapłacze...- ciągnęła jedna z nich.- Natomiast dla ciebie będzie to szansa przetrwania. W chwili kiedy on umrze, zyskasz potrzebnych sił, do odbudowy, bo jak na razie jesteś wrakiem.- zakończyła z szyderczym uśmiechem. Miała rację. Umieram. Czuję to.
- Zastanów się, ale pamiętaj, zegar tyka- oznajmiła ta druga kompletnie dobijając mnie tymi słowami do końca. Musiałam zdecydować. Ja albo on. To chyba najtrudniejszy wybór w moim życiu i być może ostatni. Syreny związały Syna Posejdona i odpłynęły, zostawiając mnie z decyzją, którą miałam podjąć w najbliższym czasie.
- Wahasz się- mruknął. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie chciałam skłamać, a prawda nie przechodziła mi przez gardło.- A więc...zrobisz to?
Milczałam. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Jeszcze kilka miesięcy temu zdolna byłam oddać życie za przyjaciół. Ale to było kiedyś. Teraz nie jestem taka jak dawniej. Zmieniłam się. I to bardzo. Sama to zauważyłam, a teraz większa część mnie pragnęła jego śmierci... Pragnęła być silniejsza... To właśnie mnie przerażało. W jego oczach widziałam strach, ale na pewno nie bał się śmierci. Znam go. To nie w jego stylu. Tu musi chodzić o coś ważniejszego.
- No tak. Rozumiem- wymruczał. Czasami wydawało mi się, że wie o czym myślę.- Przecież tu chodzi tylko o życie jakiegoś marnego chłopaka. O życie dupka, który nawet teraz oddałby za ciebie życie. I jeszcze do niedawna myślałem, że ty też zrobiłabyś to dla mnie. Cóż, myliłem się.
Otworzyłam usta, ale on nie dopuścił mnie do słowa.
- Najśmieszniejsze jest chyba to, że nadal jestem w stanie poświęcić się dla ciebie. A dlaczego? Bo jesteśmy przyjaciółmi. Ale ty jesteś tylko zapatrzoną w siebie egoistką, która myśli, jakie będzie miała z tego korzyści- oświadczył. Zapanowało milczenie. Nie miałam ochoty się odezwać, a on najwidoczniej żałował tego, co powiedział.- Jesteś naiwna- parsknął.- Przedłużysz sobie życie kosztem mojego najwyżej o kilka godzin. I co dalej? Zabijesz kolejnych niewinnych chłopaków? Naprawdę chcesz być taka jak one?
Racja. Przecież mój organizm jest już ruiną. Wszystko przez to jezioro... Zatruwa mnie. A one dobrze o tym wiedzą. Z jednego morderstwa zrobią się kolejne. Muszę podjąć właściwą decyzję...
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dziękuję, że jesteś i obiecuję, że już nigdy się na mnie nie zawiedziesz- powiedziałam. Uśmiechnął się blado.
- To ja przepraszam. Powiedziałem za dużo...-zawahał się- A tak ogólnie to nigdy się na tobie nie zawiodłem.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Powiedziałeś, to co powinnieneś i uświadomiłeś mi jak ważny dla... jak ważni dla mnie są przyjaciele- zerknęłam na Ann.- Wyciągnę was stąd.
Syn Posejdona zaczął się wiercić.
- Co ci?- zapytałam.
- Nawet nie wiesz jak mi ta butla przeszkadza. Najchętniej zdjąłbym ją, ale...- wskazał głową na związane ręce.
- Jesteś genialny!- krzyknęłam. Spojrzał na mnie ironicznie.
- Przestań. Właśnie jesteśmy w obliczu śmierci... Nie masz nic innego do roboty?
- Nie o to mi chodzi. Dzięki twojej głupocie wpadłam na pewien pomysł.
- Wielkie dzięki- mruknął sarkastycznie.
Plan polegał na tym, że przecież nie dam rady zabić Dominika pod wodą, nawet jakbym szczerze chciała, więc będzie musiał udawać trupa. Kiedy one będą myślały, że umarł, na mój sygnał zaatakujemy znienacka. Ja spróbuje zerwać im źródło tlenu, a Dominik uwolni Ann.
Wytłumaczyłam mu to ze szczegółami, żeby mnie dobrze zrozumiał. Pokiwał głową na znak, że do niego dotarło.
- I pamiętaj. Cokolwiek by się stało ja...- zatrzymał się. Ponagliłam go wzrokiem, bo czułam, że czas podjęcia decyzji właśnie minął. Zaraz tu przypłyną.- Cokolwiek by się stało ja... postawię ci marmurowy grób- skończył.- Wiem, że zawsze o takim marzyłaś...
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się innego zakończenia zdania. Uśmiechnęłam się ironicznie.
- Zawsze mogę na ciebie liczyć- wypaliłam przez zęby. Mrugnął do mnie, a ja tylko przewróciłam oczami. Strasznie mi go brakowało przez te wszystkie lata, mimo że czasami doprowadza mnie do szału. Ale mu tego nie powiem. Nie dam mu tej satysfakcji... Zza rogu wypłynęły dwie syreny. Spojrzały na mnie wyczekująco. Pora plan wprowadzić w życie.
- I co?- zapytała jedna z nich.- Podjęłaś decyzję?
- Tak- powiedziałam zdecydowanie. Wyglądały na zaskoczone.- Zrobię to.
Rozwiązały Dominika i przyprowadziły go do mnie.
- Wiesz co robić?- spytała mnie syrena z lewej.
- Niezbyt- odpowiedziałam.
- Więc polega to na tym, że musisz go utopić...- zaczęła powoli. Odetchnęłam z ulgą. Wszystko idzie po mojej myśli...- Ale...- zawsze musi być jakieś "ale".- Ale nie tak zwyczajnie. Musisz wykorzystać swoją moc, żeby on sam się utopił, żeby zrobił wszystko co mu każesz.
Przełknęłam ślinę. Dominik także nie wyglądał na zadowolonego. Najwidoczniej opcja obezwładnienia go jakąś mocą, której sama nie znałam i nie umiałam z niej korzystać, więc na dobrą sprawę byłby tak jakby królikiem doświadczalnym... Niezbyt mu się podobała.
Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Miałam tylko nadzieję, że załapie. Po chwili zobaczyłam jak posłusznie zdejmuję maskę i udaje, że się dusi. Wyglądało to tak śmiesznie, iż powoli zwątpiłam w to, że one uwierzą w cały ten teatrzyk. W chwili obecnej starałam się robić wszystko, aby zachować kamienną twarz. Połknęły haczyk... Syn Posejdona powoli opadał na dno. Spojrzałam na syreny, które przypatrywały mi się uważnie. O nie...
- Powinnaś wyzdrowieć...- zastanawiała się na głos jedna z nich.
- Hmmm...dziwne- powiedziała ta druga.
Nie pozostawiły mi żadnego wyboru...
- Idiotyczne- burknęłam obojętnie, jakby wcale mnie to nie obchodziło. Nie miały pojęcia, że Dominik je słyszy, bo inaczej zabiłyby go na miejscu. Przynajmniej ja nie musiałabym tego zrobić, a w chwili obecnej: muszę.
- Nie przesadzaj. Tylu innych chłopaków błąka się po tym świecie, a ty żałujesz tego jednego. Gdy zginie, raczej nikt po nim nie zapłacze...- ciągnęła jedna z nich.- Natomiast dla ciebie będzie to szansa przetrwania. W chwili kiedy on umrze, zyskasz potrzebnych sił, do odbudowy, bo jak na razie jesteś wrakiem.- zakończyła z szyderczym uśmiechem. Miała rację. Umieram. Czuję to.
- Zastanów się, ale pamiętaj, zegar tyka- oznajmiła ta druga kompletnie dobijając mnie tymi słowami do końca. Musiałam zdecydować. Ja albo on. To chyba najtrudniejszy wybór w moim życiu i być może ostatni. Syreny związały Syna Posejdona i odpłynęły, zostawiając mnie z decyzją, którą miałam podjąć w najbliższym czasie.
- Wahasz się- mruknął. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie chciałam skłamać, a prawda nie przechodziła mi przez gardło.- A więc...zrobisz to?
Milczałam. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Jeszcze kilka miesięcy temu zdolna byłam oddać życie za przyjaciół. Ale to było kiedyś. Teraz nie jestem taka jak dawniej. Zmieniłam się. I to bardzo. Sama to zauważyłam, a teraz większa część mnie pragnęła jego śmierci... Pragnęła być silniejsza... To właśnie mnie przerażało. W jego oczach widziałam strach, ale na pewno nie bał się śmierci. Znam go. To nie w jego stylu. Tu musi chodzić o coś ważniejszego.
- No tak. Rozumiem- wymruczał. Czasami wydawało mi się, że wie o czym myślę.- Przecież tu chodzi tylko o życie jakiegoś marnego chłopaka. O życie dupka, który nawet teraz oddałby za ciebie życie. I jeszcze do niedawna myślałem, że ty też zrobiłabyś to dla mnie. Cóż, myliłem się.
Otworzyłam usta, ale on nie dopuścił mnie do słowa.
- Najśmieszniejsze jest chyba to, że nadal jestem w stanie poświęcić się dla ciebie. A dlaczego? Bo jesteśmy przyjaciółmi. Ale ty jesteś tylko zapatrzoną w siebie egoistką, która myśli, jakie będzie miała z tego korzyści- oświadczył. Zapanowało milczenie. Nie miałam ochoty się odezwać, a on najwidoczniej żałował tego, co powiedział.- Jesteś naiwna- parsknął.- Przedłużysz sobie życie kosztem mojego najwyżej o kilka godzin. I co dalej? Zabijesz kolejnych niewinnych chłopaków? Naprawdę chcesz być taka jak one?
Racja. Przecież mój organizm jest już ruiną. Wszystko przez to jezioro... Zatruwa mnie. A one dobrze o tym wiedzą. Z jednego morderstwa zrobią się kolejne. Muszę podjąć właściwą decyzję...
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Dziękuję, że jesteś i obiecuję, że już nigdy się na mnie nie zawiedziesz- powiedziałam. Uśmiechnął się blado.
- To ja przepraszam. Powiedziałem za dużo...-zawahał się- A tak ogólnie to nigdy się na tobie nie zawiodłem.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Powiedziałeś, to co powinnieneś i uświadomiłeś mi jak ważny dla... jak ważni dla mnie są przyjaciele- zerknęłam na Ann.- Wyciągnę was stąd.
Syn Posejdona zaczął się wiercić.
- Co ci?- zapytałam.
- Nawet nie wiesz jak mi ta butla przeszkadza. Najchętniej zdjąłbym ją, ale...- wskazał głową na związane ręce.
- Jesteś genialny!- krzyknęłam. Spojrzał na mnie ironicznie.
- Przestań. Właśnie jesteśmy w obliczu śmierci... Nie masz nic innego do roboty?
- Nie o to mi chodzi. Dzięki twojej głupocie wpadłam na pewien pomysł.
- Wielkie dzięki- mruknął sarkastycznie.
Plan polegał na tym, że przecież nie dam rady zabić Dominika pod wodą, nawet jakbym szczerze chciała, więc będzie musiał udawać trupa. Kiedy one będą myślały, że umarł, na mój sygnał zaatakujemy znienacka. Ja spróbuje zerwać im źródło tlenu, a Dominik uwolni Ann.
Wytłumaczyłam mu to ze szczegółami, żeby mnie dobrze zrozumiał. Pokiwał głową na znak, że do niego dotarło.
- I pamiętaj. Cokolwiek by się stało ja...- zatrzymał się. Ponagliłam go wzrokiem, bo czułam, że czas podjęcia decyzji właśnie minął. Zaraz tu przypłyną.- Cokolwiek by się stało ja... postawię ci marmurowy grób- skończył.- Wiem, że zawsze o takim marzyłaś...
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się innego zakończenia zdania. Uśmiechnęłam się ironicznie.
- Zawsze mogę na ciebie liczyć- wypaliłam przez zęby. Mrugnął do mnie, a ja tylko przewróciłam oczami. Strasznie mi go brakowało przez te wszystkie lata, mimo że czasami doprowadza mnie do szału. Ale mu tego nie powiem. Nie dam mu tej satysfakcji... Zza rogu wypłynęły dwie syreny. Spojrzały na mnie wyczekująco. Pora plan wprowadzić w życie.
- I co?- zapytała jedna z nich.- Podjęłaś decyzję?
- Tak- powiedziałam zdecydowanie. Wyglądały na zaskoczone.- Zrobię to.
Rozwiązały Dominika i przyprowadziły go do mnie.
- Wiesz co robić?- spytała mnie syrena z lewej.
- Niezbyt- odpowiedziałam.
- Więc polega to na tym, że musisz go utopić...- zaczęła powoli. Odetchnęłam z ulgą. Wszystko idzie po mojej myśli...- Ale...- zawsze musi być jakieś "ale".- Ale nie tak zwyczajnie. Musisz wykorzystać swoją moc, żeby on sam się utopił, żeby zrobił wszystko co mu każesz.
Przełknęłam ślinę. Dominik także nie wyglądał na zadowolonego. Najwidoczniej opcja obezwładnienia go jakąś mocą, której sama nie znałam i nie umiałam z niej korzystać, więc na dobrą sprawę byłby tak jakby królikiem doświadczalnym... Niezbyt mu się podobała.
Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Miałam tylko nadzieję, że załapie. Po chwili zobaczyłam jak posłusznie zdejmuję maskę i udaje, że się dusi. Wyglądało to tak śmiesznie, iż powoli zwątpiłam w to, że one uwierzą w cały ten teatrzyk. W chwili obecnej starałam się robić wszystko, aby zachować kamienną twarz. Połknęły haczyk... Syn Posejdona powoli opadał na dno. Spojrzałam na syreny, które przypatrywały mi się uważnie. O nie...
- Powinnaś wyzdrowieć...- zastanawiała się na głos jedna z nich.
- Hmmm...dziwne- powiedziała ta druga.
Nie pozostawiły mi żadnego wyboru...
- TERAZ!!!- krzyknęłam ze wszystkich sił.
Ruszyłam na nie z największą prędkością na jaką mnie było w tej chwili stać. I teraz zauważyłam niedociągnięcia w moim planie. One są dwie, a ja jedna. One są w pełni sił, a ja nie za bardzo. Plus jest taki, że odciągnęłam ich uwagę od Dominika. On mógł spokojnie rozwiązać Ann i uciekać... Szarpałam się z nimi, bo nie miałam żadnej broni. Próbowałam za wszelką cenę zerwać im tą cholerną maskę...
*** Perspektywa Dominika ***
Widziałem, że Martha nie ma żadnych szans... Po co ja się zgodziłem na ten plan? Przy rozwiązywaniu ledwo żyjącej Ann strasznie plątały mi się palce. Ufff... udało się... Córka Ateny traciła przytomność... Wiedziałem, że jeśli przeżyję to co tu się dzieje, a Annabeth coś się stanie, to Percy mnie zabije... A później zmartwychwstanę i znów mnie zabije. Wolałem teraz o tym nie myśleć. Złapałem ją w pasie i popłynąłem jak najszybciej w stronę powierzchni. Kiedy znalazłem się z Ann już na brzegu, otoczyła nas gromada gapiów. Oddałem Córkę Ateny Percy'emu i nie odpowiadając na żadne zadawane mi pytania, wskoczyłem spowrotem do wody. W głowie miałem tylko jedną myśl: wrócić po Marthę. Nie mogłem jej drugi raz stracić. Nie przeżyłbym tego. Raz już myślałem, że zginęła... Przyspieszyłem tępa. Zobaczyłem je. Sytuacja wyglądała marnie... Dusiły ją. Nie dość, że już była na granicy śmierci to jeszcze chciały ją dobić. To ja powinienem zginąć... nie ona. Rzuciłem się na nie. Jednej udało mi się zerwać butlę, a druga uciekła. Oczywiście, że syrena bez dostępu do tlenu poszła w ślady koleżanki. Przecież nic złego nie zrobiłem, a wyglądała jakbym co najmniej ją zabił.
***
Nie miałem dużo czasu. Martha już straciła przytomność. Zacząłem powoli panikować. Wyglądała naprawdę okropnie. Cała blada, czarne cienie pod oczami, sine usta. Wiedziałem, że to koniec. Zrobiło mi się gorąco. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie wierzyłem, że to tak się ma skończyć. Nie mogłem uwierzyć, że już nigdy nie będę mógł z nią porozmawiać, śmiać się... Przed oczami przewinęły mi się wszystkie wspólne chwile... A teraz patrzyłem na nią jak powoli opadała na dno... Powoli i bezruchu. W głowie słyszałem głos. Był to szyderczy, lodowaty śmiech kobiety. Nagle poczułem, że coś pojawiło się w mojej kieszeni. Sięgnąłem po to. Był to mały flakonik z jakąś fioletową substancją... A na nim widniał napis: "Wypij, jeśli nie masz po co żyć." Spojrzałem na Córkę Zeusa. Otworzyłem butelkę i jednym ruchem wlałem zawartość do ust.
Witam po baaardzo długiej przerwie :)
Wreszcie udało mi się skończyć ten rozdział, więc jestem z siebie dumna ;D
Trochę pokręciłam, ale jest xdd Sama już nie mam za bardzo pomysłów na ciąg dalszy, a szukanie weny trochę może potrwać. Niedługo weekend, więc będzie można się trochę zastanowić, bo niestety, w dniach szkolnych nie kontaktuję xdddd Czekam na wasze opinie odnośnie tego rozdziału *.* Papaski ;***
Fajnie *.*
OdpowiedzUsuńCzemu zakończyłaś w takim momencie?
Jak mogłaś mi to zrobić?
Ufałam Ci, ale ogółem jest swietnie ;)
Podoba mi się ;)
Zapraszam do siebie.
Thx ;3
UsuńBywa xdd sorka ;)
;****
Powrót w wielkim stylu? Jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńDominik jest taki... słodziutki. I będzie z Marthą, wiem to. Oni razem to wręcz para doskonała! Fragment o gniewie Percy'ego był niesamowity! ,, A później zmartwychwstanę i znów mnie zabije''. Szczerzyłam się wtedy do monitora jak głupia c: Oj, znajdziesz jakieś pomysły, trzymam kciuki. Pozdrawiam i życzę weny ^^
Hehe :D Nom *.* Jeżeli wcześniej nie zginą... Buahahahaha... No bo Percy to taki morderca xdddd Dzięki ^^
UsuńRozdział cud miód malina. Tylko trochę się pogubilam. Wera
OdpowiedzUsuńPs. Nie mam jakoś weny na dłuższy kom ale ten jest jak najbardziej od serca. Bo jak to o mnie mawiają w klasie (to tak na przyszłość) ja nie jestem złośliwa ja jestem szczera. ;-)
Thx. No można się pogubić xddd
UsuńNajlepsze są te komki od serca, wcale nie trzeba się rozpisywać ;D
Dobrze wiedzieć ;)
Dobra czas skomentować . Czyżby dwóch odwieczny rywalów miało się znowu zjednoczyć przez swoje dzieci . Najpierw Percy z Annabeth . Teraz....
OdpowiedzUsuńOpisy emocji , sytuacji ,miejsca są genialne . Tylko czekać na next .
Nawet nie wiesz jakie ja mam według nich plany... Wkońcu się przekonasz :) Dzięki wielkie ;***
UsuńJesteś nominowana do LBA
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie:
crazy-love-by-stupidity.blogspot.com
Nominuję Cię do LBA (i widzę, że nie jestem jedyna...) szczegóły tutaj:http://historieduchadelf.blogspot.com/2015/03/lba.html
OdpowiedzUsuń