Rozdział 8
Spotkanie z Posejdonem
***Perspektywa Percy'ego***
Razem z Marthą, kierowałem się w stronę lotniska, z czego nie byłem szczególnie zadowolony. Dowiedziałem się, że Córka Zeusa ma dwa razy większe ADHD niż ja. Gdy tylko zobaczyła jakiś sklep z ubraniami, kosmetykami lub biżuterią, oczywiście musiała do niego wejść i obejrzeć, przymierzyć, wszystko co było na półce w sklepie. A uwierzcie mi, w Nowym Jorku jest ich pełno. Trochę wstydziłem się mojego tatuażu, ale Martha zapewniała mnie, że to normalne. Choć sama chodziła w bluzce na ramiączkach i wszystkim go pokazywała. Ja natomiast, starałem się zakrywać go bluzką z krótkim rękawkiem. Dochodziła już godzina 14:00. Było gorąco. Chciałem jeszcze przed lotem, zobaczyć ocean. Być może ostatni raz.
- Proszę- błagałem ją- Zniosłem 5 godzin, ciągłego chodzenia bez celu po sklepach. Miej litość.
- Dobra. dobra- w końcu zmieniła zdanie- Masz swoje 5 minut.
- Dzięki.
Poszliśmy w kierunku plaży. Już czułem zapach słonej wody. Zeszliśmy z chodnika na cieplutki piasek, nagrzany przez słońce. Łykałem wzrokiem ten widok.
- Uważaj, jak leziesz!- Martha wpadła na jakiegoś chłopaka. Miał opaloną skórę. Był dobrze zbudowany, przystojny... I to bardzo. Na sobie miał żółtą bluzkę, czerwone spodenki, bose nogi. Dziwne połączenie jak na wyjście na plażę. Chwileczkę... Było ich więcej. O nie. To był... ratownik. Próbowałem dać jej jakiś znak, żeby nie wchodziła z nim w konflikt, ale było już za późno.
- Jeśli jesteś ślepy, to polecam psa i laskę, a nie wpadanie na kogo popadnie, jasne?!
- Uspokój się- powiedział spokojnie- Po pierwsze, to TY na mnie wpadłaś, nie ja na ciebie, jasne?
- Jesteś bezczelny- warknęła.
- Dzięki za komplement- uśmiechnął się do niej łobuzersko. Powoli stawałem się zazdrosny, ale nie wiem dlaczego.
- Spadaj do parku, malować sufit- burknęła.
- Haha, zabawna jesteś. U nas w parkach nie ma sufitów- spojrzał na nią z litością- Coś mi się wydaje, że nie jesteś stąd i potrzebujesz przewodnika albo opiekuna.
- Nie, wiesz. Sama sobie poradzę- popchnęła go na bok i poszła przed siebie w kierunku wody. Musiałem biec, aby dotrzymać jej kroku.
- Jestem do dyspozycji- krzyknął za nią.
- Co za kretyn- mruknęła pod nosem.
- Nie przejmuj się. Oni już tak mają.
- Oni?- nie wiedziała, o czym mówię.
- Ratownicy- wyjaśniłem- Myślą, że wszystko mogą.
- Taki pajac jest ratownikiem?- zdziwiła się. Miała rację. Był idiotą, ale cóż.
- Ja go nie zatrudniłem- podniosłem ręce w geście kapitulacji- Na to akurat wpływu nie mam.
- Szkoda.
Zatrzymała się, patrząc na spokojny ocean. Nie było żadnej fali. O to się już postarałem.
- Poczekaj tu chwilę- powiedziała. Po czym pobiegła w stronę przebieralni.
- Gdzie idziesz!?- krzyknąłem. Kiwnęła głową w stronę kabiny.
- Przebrać się!
Usiadłem sobie na piasku, wpatrując się w wodę. Myślałem o Annabeth. O naszym pocałunku pod wodą, o jej pięknym uśmiechu, a później nasunęła mi się potworna myśl. Wcześniej o tym nie myślałem. Gdzie ona w ogóle jest? Moja intuicja podpowiadała mi, że pod ziemią. Jestem geniuszem. Sprzeczałbym się teraz z samym sobą, ale Martha wbiegła do wody. Miała na sobie niebieskie bikini, które podkreślało jej kolor oczu. Wyglądała pięknie. Nie wiem dlaczego, ale momentalnie zapomniałem o Annabeth. Liczyła się teraz tylko Córka Zeusa. On mnie kiedyś zabije.
- Chodź!- krzyknęła do mnie- Woda jest naprawdę ciepła!
- Skoro nalegasz!- poszedłem w jej kierunku, powoli zanurzając się do pasa na równi z nią. Niespodziewanie zaczęła mnie chlapać. Odwróciłem się do niej plecami.
- Wody też się boisz?- zapytała z nie do wierzeniem.
- Chciałabyś- rzuciłem się na nią, zanurzając jej głowę pod wodą. Natychmiast odwzajemniła gest. Zanurkowałem. Popłynąłem głębiej w ocean, ciągnąc ja za nogi. Kiedy ją puściłem, położyłem się płasko na dnie, tak żeby mnie nie widziała. Prądy były bardzo mocne, bo byliśmy już jakieś sto metrów od brzegu. Martha nie miała gruntu pod nogami. Powoli obracała się w kółko. Widać było, że się denerwowała. Odczekałem jakieś pięć minut.
- Percy?- rozglądała się dookoła, szukając mnie wzrokiem- Żyjesz?
- NIE!- wrzasnąłem, wynurzając się z wody jak torpeda. Złapałem ją w talii i zaciągnąłem pod wodę. Ocean był zielonkawy, a jej oczy wściekle niebieskie. Dziwny widok. Miała je szeroko otwarte z przerażenia. Na początku wyglądało to tak, jakby mnie nie poznała i myślała, że jestem jakimś potworem, ale później uświadomiłem sobie, że jej po prostu brakuje tlenu. Jestem naprawdę głupi. Przecież nie każdy umie oddychać po wodą. Jak najszybciej wyciągnąłem ją na powierzchnię. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Nadal trzymałem ją w objęciach.
- Kiedyś Cię zabiję- wysapała, gdy tylko złapała powietrze.
- Też Ciebie lubię- uśmiechnąłem się.- Będziesz musiała stanąć w kolejce.
Przewróciła oczami.
- Cieszę się niezmiernie- powiedziała ironicznie, powoli się ode mnie odsuwając- Ale jeśli tak okazujesz przyjaźń, to lepiej sobie daruj.
Popłynęliśmy w stronę brzegu. Kiedy znaleźliśmy się na plaży, Martha musiała trochę odsapnąć, wypluć wodę i takie tam.
- Sorry, za tamto- przeprosiłem.
- Nic nie szkodzi- westchnęła- Odpłacę się podwójnie. Oto się nie martw.
- Nie mogę się doczekać- mruknąłem.
Zapanowała niezręczna cisza. Córka Zeusa patrzała intensywnie w ocean, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Zakład, że przepłynę 200 metrów- wskazała głową w kierunku wody.
- Przy pierwszych pięćdziesięciu wymiękniesz- podałem jej rękę- O przekonanie.
- O przekonanie.
Wbiegła do wody, a potem zanurkowała. Przepłynęła jakieś 120 metrów i nagle zebrały się fale wielkości pagórków. Zniknęła mi z oczu. Próbowałem się skupić i uspokoić je, ale moc tego, kto je zrobił, była silniejsza. Ojciec. Zdezorientowałem się. Krążyłem w kółko, myśląc, co teraz zrobić. Spojrzałem w kieruku stanowiska ratowników. Jeden z nich zmienił flagę na czerwoną, a drugi, ten którego wcześniej spotkaliśmy, zdjął koszulkę, miał naprawdę niezły kaloryfer, pobiegł w stronę oceanu i wskoczył do wody. Walczyłem w myślach z falami i ojcem, ale nic nie pomagało. Mój tato nie opuszczał. Wreszcie zobaczyłem dwa małe punkciki na środku oceanu. Znalazł ją. Kamień spadł mi z serca. Przypłynął do brzegu, wyszedł, trzymając Marthę w swoich ramionach. Leżała nieruchomo. W innych okolicznościach wpadłbym w złość, bo facet położył ją na piasku i zaczął jej robić sztuczne oddychanie. W skrócie usta usta. Miał koleś szczęście, bo strasznie przejmowałem się o życie Córki Zeusa, ponieważ nie oddychała. Oczy miała zamknięte. Nie wierzyłem, że dosłownie przed chwilą się z nią założyłem. Patrzyłem przerażony, a jednocześnie wściekły na ojca. Nagle niebo przeszyła błyskawica, a w oddali usłyszałem grzmot. Martha w tej samej chwili otworzyła oczy, jakby ktoś obudził ją ze snu. Bardziej koszmaru, ale to szczegół. Zeus nie pozwolił jej umrzeć, Dzięki mu za to. Ale więcej tego nie powiem. Powoli usiadła. Spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem, potem na gościa, który w jakimś stopniu też uratował jej życie. Dobra, byłem jemu wdzięczny. Odetchnąłem z ulgą.
- Dzięki- wymamrotała- Nie musiałeś.
- To moja praca- powiedział- Może zadzwonić po pogotowie?
- Nie trzeba- przestraszyła się. Jakby ktoś zrobił jej badania... Na samą myśl miałem dreszcze.
- Jak chcesz. A wracając do poprzedniego tematu, to chyba potrzebujesz opiekuna- uśmiechnął się promiennie.
- Być może...- przyglądała się jemu z zaciekawieniem. Jej wzrok zatrzymał się na jego klacie.
- Jestem Jack- podał jej rękę. Uścisnęła ją.
- Martha- wybełkotała.
- Wiesz, kończę dopiero o 18:00, ale wieczorem jestem wolny- oznajmił.
- Zastanowię się- powiedziała. Cały czas patrzyłem na tą dziwną scenę. Niedobrze mi było. Prawie puściłem pawia. Ewidentnie byłem zazdrosny, ale ledwo się do tego przyznałem przed samym sobą.
- Tu masz mój numer- napisał jej na ręce- Jak będziesz chciała, zadzwoń.
- Jasne- odparła. Jack wrócił do stanowiska ratowników.
- Ale wiesz, że możesz tego spotkania nie dożyć- sprowadziłem ją na ziemię.
- Aha- wzruszyła ramionami. Zdziwiłem się.
- Po tym, co się stało- musiałem jej o tym powiedzieć- Myślę, że nie powinnaś pływać, tak samo jak ja nie powinienem latać.
- Doprawdy? W takim razie patrz.
Poszła w kierunku żółto-czerwonych ludzików.
- Jack!- krzyknęła. Obrócił się.- Możesz na chwilkę?
- Pewnie- podszedł do niej.
Dyskutowali jakieś dziesięć minut, po czym wróciła do mnie i oznajmiła:
- Właśnie załatwiłam sobie szkolenie na ratownika WOPR.
Otworzyłem oczy ze zdumienia. Uparta była.
- Ale mój ojciec...
- Powiedz swojemu irytującemu tatusiowi, że nie zabroni mi pływać w tym zasranym oceanie oraz, że nie obchodzi mnie to, że jest jakimś głupim bogiem Mórz. Dla mnie to tak, jakby był panem wody toaletowej w kiblu.- mówiła to dosyć głośno, a na pewno na tyle, żeby mój ojciec usłyszał...
Woda zabulgotała. Po chwili wynurzył się z niej Posejdon. Martha spojrzała się na niego z obrzydzeniem.
- Sama możesz mu to powiedzieć- mruknąłem. Mój tato nie należał do najsurowszych, ale taka obraza jego wielkiego mienia, wychodziła poza granice.
- O proszę. Wyczyścił pan już wszystkie kible?- zapytała.
- Tak się składa, że nie- odrzekł. Wyraz jego twarzy był nijaki. Nie mogłem stwierdzić, czy jest zły, czy nie.
Ruszył w naszym kierunku.
- Percy, już wiem, po kim odziedziczyłeś brzydotę- powiedziała głośnym szeptem do mnie- Czysty ojciec z ciebie.
- Dzięki- mruknąłem- Z ciebie też.
- Słyszałem- odrzekł Posejdon- Ej, taki brzydki to chyba nie jestem- mrugnął do mnie.
- Nie, racja. Jest Pan jak ocean- oznajmiła po dłuższym zastanowieniu. Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Naprawdę tak myślisz?- zapytał mój tato- To bardzo miłe z Twojej strony...
- Tak. Tak samo mnie od Pana mdli- udawała, że wymiotuje.
- Masz chorobę morską?- zapytałem. Mogła mówić wcześniej.
- Tylko kiedy patrzę na Twojego ojca- odpowiedziała z odrazą. To wszystko wyjaśnia.
- Teraz to trochę przesadziłaś...- zaczął mój tato.
- Oj, przepraszam, że obraziłam Pana nadęte ego- spojrzała na niego wyzywająco.- A teraz żegnam.
Odwróciła się na pięcie i odeszła w stronę przebieralni.
- Wykapany tatuś. Wiesz, że ostatnio Zeus też mi to powiedział- pokręcił z głową z nie do wierzeniem.
- Nie daleko pada jabłko od jabłoni- tak jakoś pasowało mi te przysłowie.
Posejdon przeniósł wzrok z Marthy na mnie.
- Percy, nie chcę, żebyś zadawał się z tą dziewczyną- oznajmił surowo mój ojciec.
Dopiero po chwili dotarły do mnie te słowa.
- Co!?
Skończone :D
Wiem, że miało być na wczoraj, ale się nie wyrobiłam :(
Peszek...
Jeszcze raz przepraszam :)
Myślę, że mi wybaczycie "."
Trochę akcji, trochę wody...
Podoba się?
Komentujcie :3
♥Marry♥
Wybaczam... Super rozdział jak zawsze :-)
OdpowiedzUsuńStandardowe pytanie: Kiedy kolejny ???:-)
Wybaczam... Super rozdział jak zawsze :-)
UsuńStandardowe pytanie: Kiedy kolejny ???:-)
Lena
Uff...
UsuńKamień z serca :)
Wzruszyłam się *.*
Dziekuję ^^
Niedługo powinien się pojawić ;)
Dokładnie, jeszcze nie wiem
-.-
Dopiera zaczęłam czytać . Rozdział genialny .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie .
Życzę miłego czytania xd
UsuńA tak na serio, to bardzo się cieszę :D
Dziekuję :*
Również pozdrawiam ^^
Pewnie, że wpadnę *.*
Fajne:-)
OdpowiedzUsuńJa trochę mniej standardowe pytanie niż koleżanka u gory.
Popierdoliło córeczkę Zeusa? Biednego Glona obraża:-(
Dzięki :-)
UsuńMuszę chyba zmienić standardy -,-
Nie wiem jak ci odpowiedzieć o.O
Chyba tak :D
Ma to za tatusiem xdd
Ale Stary Glon, też nie święty :(
I moja mina p-o przeczytaniu rozdziału : :O Mam nadzieję, że :
OdpowiedzUsuń-Tyson żyje
-Martha i Jack będą razem, bo są słodcy
- Posejdon nie mówił serio.
Szkoda mi naszego pana mórz, bo Martha nieźle go oceniła. Czekam na następne rozdziały! :)
Hahahaha xdd
UsuńTeż muszę zacząć ją stosować :O
Nadzieja umiera ostatnia ;)
- Tego zdradzić nie mogę. Tajemnica zawodowa :D
- Też tak myślę ^^
- A czy on kiedykolwiek mówił serio?
Ma charakterek, co nie?
Miło mi :*
Bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszego ciągu ;)
Pozdrawiam i zapraszm
Dzięki ;3
UsuńCieszę się, że cię zaciekawiłam *.*
Będę wpadać regularnie ;)
Wow Świetny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawie piszesz! :D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com
Wow :o
UsuńDzięki *.*
Pozdro :*
Zaproszenie przyjęte xdd
Super! już się nie moge doczekań następnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńzapraszam na 3 rozdział:
percy-x-annabeth.blogspot.com
Dzięki ^^
UsuńMiło mi :D
Jasne, że wpadnę ;)