Rozdział 29
To dopiero początek
***Perspektywa Marthy***
Gdyby nie to, że Thalia resztkami sił oddychała, od razu wbiłabym sobie kołek w serce.
- Jak to nie potrafisz!?- ryknęłam sfrustrowana. Tym razem ja przygwoździłam go do ściany.- Przecież nie urodziłeś się wczoraj! Na pewno znasz jakieś rozwiązanie!
Mógł powalić mnie jednym ruchem ręki, ale on tylko stał i patrzył na mnie jak na wariatkę. W ogóle się nie wyrywał. Zdekoncentrowana i rozgoryczona zaczęłam nienaturalnie łkać.
- Sądzę, że ty znasz jedną opcję...- wydusił.
Owszem. Znałam. Ale mowy nie ma. Chyba po moim trupie.
- Musi być inne wyjście!- ryknęłam.
- Posłuchaj. Rozumiem, że za wszelką cenę chcesz ją uratować, ok. Ale nie obwiniaj mnie za to, co jej zrobiłaś. Ja jej nawet nie tknąłem- wycedził przez zęby.
Ma rację. Nie wiem czemu, ale całą winę chciałam zrzucić na niego. Prawda jest taka, że on mnie od niej odciągnął... To ja ją zaatakowałam... To wyłącznie moja wina...
Rozkleiłam się na dobre. Nie potrafiłam zapanować nad goryczą i żalem do samej siebie.
To wszystko mnie przerosło.
- Ej...- zaczął spokojnie, widząc moje zachowanie.- Nie uda ci się wszystkich ocalić... To oczywiste, że będą ofiary.
Nagle przypomniały mi się słowa przepowiedni.
"Przyjaciół ocali, choć wszystkich nie zdoła".
"Przyjaciół ocali, choć wszystkich nie zdoła".
Na pewno nie chodziło o Thalię... Co to, to nie. Uratuję ją, choćbym miała zapłacić za to własnym życiem. Trudno... Ludzkość będzie musiała poczekać na kogoś bardziej odpowiedniego.
***Perspektywa Nico***
Stałem oszołomiony, bo nie dowierzałem w to, co przed chwilą zobaczyłem. To był dosłownie ułamek sekundy, kiedy Martha rzuciła się na Thalię. Potem jakiś chłopak oderwał ją, ale nie wiem, czy nie było za późno. Następnie z ich rozmowy wywnioskowałem, że muszą się znać. Obecnie jestem światkiem napadu paniki Córki Zeusa. Cała trzęsie się z nerwów, z resztą nie dziwię jej się. Jest tak mocno zdesperowana, że jak przeżyje do rana, to będzie jakiś cud.
Obraz zanika. A ja wciąż nie mogę otrząsnąć się po tej całej sytuacji.
Annabeth dostała szału. W końcu znała Thalię najdłużej z nasz wszystkich. Percy, który wciąż nie był jeszcze całkiem świadomy, starał się uspokoić Ann, ale nie do końca zdawał sobie sprawę, dlaczego. Natomiast ja i Dominik, ledwo powstrzymywaliśmy się, żeby nie rzucić się i nie oberwać Gai ze skóry.
- I co? Osiągnęłaś to co chciałaś?- młodszy Syn Posejdona pyta zdenerwowany.
- Tak. Taki był plan. Ta dziewczyna nie przeżyje kilku godzin, a Martha będzie niekompetentna, być może oszaleje i trafi do wariatkowa... Oczywiście jeśli wcześniej jej nie unicestwię- bogini Ziemi była bardzo zadowolona z własnego powodzenia.
- Jeszcze nie wygrałaś, a wojna się jeszcze nie skończyła- syknąłem.
- Masz rację, bo to dopiero początek... Jak każdy na kim jej zależy będzie kończył jak Thalia, w końcu wygram, bo ona wreszcie się podda, żeby was chronić... Słodkie, ale żałosne.
Usłyszałem jak Dominik wyciąga miecz i biegnie w kierunku Gai. W tym momencie bogini zniknęła.
- Myślicie, że to prawda?- odezwała się po chwili Annabeth.- Że Thalia nie przeżyje do rana?
Wymieniłem spojrzenia z Dominikiem.
- Nie wiem. Gaja być może chciała nas po prostu nastraszyć, a sytuacja wcale nie jest taka dramatyczna- próbował pocieszyć ją Dominik.
Nie odezwałem się. Wolałem, aby Ann nie słyszała moich optymistycznych poglądów na ten temat.
- Powinniśmy już ruszać- oznajmił Percy, który odzyskał już w pełni świadomość.
Skinąłem głową.
- Ta. Powinniśmy- mruknąłem.
Po dłuższej chwili odezwała się Córka Ateny.
- Jak myślicie? Gdzie jest to miasteczko?
- Nie mam pojęcia. Natomiast jestem bardzo ciekawy, kto był takim debilem i został szpiegiem tej jędzy- oznajmiłem.
- Na pewno nikt z obozu- powiedział Percy.
Obraz zanika. A ja wciąż nie mogę otrząsnąć się po tej całej sytuacji.
Annabeth dostała szału. W końcu znała Thalię najdłużej z nasz wszystkich. Percy, który wciąż nie był jeszcze całkiem świadomy, starał się uspokoić Ann, ale nie do końca zdawał sobie sprawę, dlaczego. Natomiast ja i Dominik, ledwo powstrzymywaliśmy się, żeby nie rzucić się i nie oberwać Gai ze skóry.
- I co? Osiągnęłaś to co chciałaś?- młodszy Syn Posejdona pyta zdenerwowany.
- Tak. Taki był plan. Ta dziewczyna nie przeżyje kilku godzin, a Martha będzie niekompetentna, być może oszaleje i trafi do wariatkowa... Oczywiście jeśli wcześniej jej nie unicestwię- bogini Ziemi była bardzo zadowolona z własnego powodzenia.
- Jeszcze nie wygrałaś, a wojna się jeszcze nie skończyła- syknąłem.
- Masz rację, bo to dopiero początek... Jak każdy na kim jej zależy będzie kończył jak Thalia, w końcu wygram, bo ona wreszcie się podda, żeby was chronić... Słodkie, ale żałosne.
Usłyszałem jak Dominik wyciąga miecz i biegnie w kierunku Gai. W tym momencie bogini zniknęła.
- Myślicie, że to prawda?- odezwała się po chwili Annabeth.- Że Thalia nie przeżyje do rana?
Wymieniłem spojrzenia z Dominikiem.
- Nie wiem. Gaja być może chciała nas po prostu nastraszyć, a sytuacja wcale nie jest taka dramatyczna- próbował pocieszyć ją Dominik.
Nie odezwałem się. Wolałem, aby Ann nie słyszała moich optymistycznych poglądów na ten temat.
- Powinniśmy już ruszać- oznajmił Percy, który odzyskał już w pełni świadomość.
Skinąłem głową.
- Ta. Powinniśmy- mruknąłem.
Po dłuższej chwili odezwała się Córka Ateny.
- Jak myślicie? Gdzie jest to miasteczko?
- Nie mam pojęcia. Natomiast jestem bardzo ciekawy, kto był takim debilem i został szpiegiem tej jędzy- oznajmiłem.
- Na pewno nikt z obozu- powiedział Percy.
- Skąd ta pewność? To mógł być każdy i w szczególności mógł być to ktoś z obozu- westchnął Dominik.
- Wszyscy są po naszej stronie...- zaczął Percy.
- A co jeśli nie? A co jeśli to jakaś beznadziejna manipulacja? Jakaś chora gra?- zdenerwował się Dominik.
- Dłużej tam jestem, więc chyba wiem- burknął jego brat.
Toczyłoby się to w nieskończoność, gdyby nie Ann.
- Przestańcie. Nie dowiemy się, kto to był jak będziecie się kłócić...
- Tak czy siak się nie dowiemy- zauważyłem.
_ Ugh... Lepiej zastanówmy się, czy w pobliżu Nowego Jorku są jakieś miasteczka lub wioski- Annabeth przewróciła oczami.
- jest ich pełno- wzruszyłem ramionami.- To jak szukanie igły w stogu siana.
- Nie rzuciło wam się w oko coś szczególnego?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Niezbyt...- zastanowiłem się.- Ale ten budynek to chyba jakiś motel czy coś...
_ A zauważyłeś nazwę?- ciągnęła.
- Jakbym zauważył, to chyba bym już tam był. Nie sądzisz?- odparłem.
_ Super. Poddaję się... Chciałam po prostu je znaleźć, ale z wami się nie da- burknęła.
" A ja nie"- pomyślałem. Nawet nie potrafiłbym spojrzeć Marcie w oczy i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Nie po tym co zrobiła. Szkoda mi tylko Thalii... Teraz jedyne czego chcę, to zapomnieć o wszystkim.
_ Ugh... Lepiej zastanówmy się, czy w pobliżu Nowego Jorku są jakieś miasteczka lub wioski- Annabeth przewróciła oczami.
- jest ich pełno- wzruszyłem ramionami.- To jak szukanie igły w stogu siana.
- Nie rzuciło wam się w oko coś szczególnego?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Niezbyt...- zastanowiłem się.- Ale ten budynek to chyba jakiś motel czy coś...
_ A zauważyłeś nazwę?- ciągnęła.
- Jakbym zauważył, to chyba bym już tam był. Nie sądzisz?- odparłem.
_ Super. Poddaję się... Chciałam po prostu je znaleźć, ale z wami się nie da- burknęła.
" A ja nie"- pomyślałem. Nawet nie potrafiłbym spojrzeć Marcie w oczy i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku. Nie po tym co zrobiła. Szkoda mi tylko Thalii... Teraz jedyne czego chcę, to zapomnieć o wszystkim.
***Perspektywa Marthy***
Miałam mało czasu... Myślałam tak intensywnie, że czasami gubiłam się w tej całej koncentracji. Akurat w tym momencie nic nie przychodziło mi do głowy.
- Thalia! Załatwiłam nam pokój z kiblem... Jakiś apartament czy coś...- z budynku wyszła Clarisse, którą kompletnie zamurowało, kiedy mnie zobaczyła. Później przyniosła wzrok na Ethan'a, a następnie na Thalię. Wydała z siebie niemy okrzyk i podbiegła do niej, patrząc na mnie pytająco.
- Co jej się stało? Co ją zaatakowało???- zapytała oszołomiona.
Spuściłam głowę. Chyba się domyśliła, bo cała byłam ubrudzona krwią. Co za zbieg okoliczności...
- Długa historia- rzucił krótko Ethan.- Musimy jej pomóc...- dopowiedział. Nie brzmiał jakoś przekonująco, ale byłam mu wdzięczna.- Masz jakiś pomysł?
- No nie wiem...- przez chwilę się zastanawiała, choć widok krwawiącej Thalii, opuchniętej od płaczu mnie i kompletnie nieznajomego jej człowieka, troszeczkę ją dekoncentrował. Rozszerzyła oczy.- Wiem! Thalia jest przecież Łowczynią... czyli jest nieśmiertelna. A to oznacza, że nie umrze. No, przynajmniej trochę jej to zajmie.
- A to, że jest Łowczynią, to nie oznacza przypadkiem, że się nie starzeje?- spytał jej Ethan.
- Też. Choć nie wiem. Nigdy się tym nie interesowałam- odpowiedziała.
Jej. Super. No dobra. Każda szansa na uratowanie siostry nie jest zła.
- Musimy znaleźć boginię, która zajmuje się Łowczyniami...- wychrypiałam.
- To chyba będzie... Hmmm... Atena?- zgadywał Ethan.
- Nie, debilu. Atena jest od strategii i mądrości- warknęłam.- To będzie Afrodyta.
- Chyba was coś boli. Przecież to Artemida jest od polowań. Wiecie cokolwiek o mitologii?- zdenerwowała się Clarisse.
- Kojarzę- oznajmił Ethan. Ledwo powstrzymywałam śmiech. Choć sama wiem niewiele.
- Ok. Czas złożyć wizytę bogini od polowań...- oświadczyłam.
Hej :) Taki krótki rozdział, ale jest, więc się cieszę.
No obiecałam, że dodam. Jest trochę spóźniony... Trudno się mówi.
Cały czas szukam jakiejś motywacji i co chwilę wpadają mi nowe pomysły, ale chyba chciałabym to już skończyć. Na początku miało być jakieś 30 rozdziałów, ale teraz się nie zmieszczę, więc będzie ich więcej. Spokojnie nie kończę z pisaniem, jakby wam coś takiego przyszło do głowy, ale wolałabym zacząć już pisać drugą serię... Tak, tak. Mam ją w planach :D
Kolejny rozdział dodam coś tak pod koniec tygodnia ^^
Żegnam ;3
- Thalia! Załatwiłam nam pokój z kiblem... Jakiś apartament czy coś...- z budynku wyszła Clarisse, którą kompletnie zamurowało, kiedy mnie zobaczyła. Później przyniosła wzrok na Ethan'a, a następnie na Thalię. Wydała z siebie niemy okrzyk i podbiegła do niej, patrząc na mnie pytająco.
- Co jej się stało? Co ją zaatakowało???- zapytała oszołomiona.
Spuściłam głowę. Chyba się domyśliła, bo cała byłam ubrudzona krwią. Co za zbieg okoliczności...
- Długa historia- rzucił krótko Ethan.- Musimy jej pomóc...- dopowiedział. Nie brzmiał jakoś przekonująco, ale byłam mu wdzięczna.- Masz jakiś pomysł?
- No nie wiem...- przez chwilę się zastanawiała, choć widok krwawiącej Thalii, opuchniętej od płaczu mnie i kompletnie nieznajomego jej człowieka, troszeczkę ją dekoncentrował. Rozszerzyła oczy.- Wiem! Thalia jest przecież Łowczynią... czyli jest nieśmiertelna. A to oznacza, że nie umrze. No, przynajmniej trochę jej to zajmie.
- A to, że jest Łowczynią, to nie oznacza przypadkiem, że się nie starzeje?- spytał jej Ethan.
- Też. Choć nie wiem. Nigdy się tym nie interesowałam- odpowiedziała.
Jej. Super. No dobra. Każda szansa na uratowanie siostry nie jest zła.
- Musimy znaleźć boginię, która zajmuje się Łowczyniami...- wychrypiałam.
- To chyba będzie... Hmmm... Atena?- zgadywał Ethan.
- Nie, debilu. Atena jest od strategii i mądrości- warknęłam.- To będzie Afrodyta.
- Chyba was coś boli. Przecież to Artemida jest od polowań. Wiecie cokolwiek o mitologii?- zdenerwowała się Clarisse.
- Kojarzę- oznajmił Ethan. Ledwo powstrzymywałam śmiech. Choć sama wiem niewiele.
- Ok. Czas złożyć wizytę bogini od polowań...- oświadczyłam.
Hej :) Taki krótki rozdział, ale jest, więc się cieszę.
No obiecałam, że dodam. Jest trochę spóźniony... Trudno się mówi.
Cały czas szukam jakiejś motywacji i co chwilę wpadają mi nowe pomysły, ale chyba chciałabym to już skończyć. Na początku miało być jakieś 30 rozdziałów, ale teraz się nie zmieszczę, więc będzie ich więcej. Spokojnie nie kończę z pisaniem, jakby wam coś takiego przyszło do głowy, ale wolałabym zacząć już pisać drugą serię... Tak, tak. Mam ją w planach :D
Kolejny rozdział dodam coś tak pod koniec tygodnia ^^
Żegnam ;3
TAK, CHOĆ RAZ W ŻYCIU JESTEM PIERWSZA!!!
OdpowiedzUsuńEkhm.. ogar...
Witaj, Marry!
Ten komentarz będzie krótki, bo nie chce mi się rozpisywać xD.
Rozdział mi się podobał ^-^. Czytało mi się go przyjemnie. Zwłaszcza ten fragment pisany oczami Nica. W sumie nie mam pojęcia, dlaczego akurat ten, ale kij z tym xD.
A tych rozdziałów to pisz jak najwięcej!! :D .
Lecę :*
Xoxo;*
Annabell di Angelo ;)
PS. Mówiłam, że będzie krótki xD
Gratulacje ^^
UsuńNo halo!
No ja muszę się przyznać, że właśnie perspektywę Nico pisze mi się najłatwiej... Mówią, że za bardzo się z nim utożsamiam -,-
Będą będą ;>
Świetny blog, świetny rozdział, świetna historia! Jednym słowem (to znaczy 3 słowami ... ale to taki szczególik ;D) : Uwielbiam.Twój.Blog. ♥!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda Thali ... i Marthy! ;'(
Baardzo lubię jak piszesz rozdziały z perspektywy Nica. Zresztą Nico w twojej wersji jest ... idealnie odwzorowany ;)! Bo na większości blogów które czytałam to Nico jest postacią ...ciężko mi obrać to w słowa... po prostu zbytnio różni się od oryginału.
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że pojawi się niedługo ;)!
Pozdrawiam i życzę weny na następne suuper rozdziały ♥♥!
xoxo
~Kaja
Dziękuję *.*
UsuńWiem, wiem... Staram się :D
Właściwie biorąc pod uwagę, to kiedy odpowiadam na ten komentarz... Rozdział już jest :p
Więc szukamy Artemidy ^^ Thalia musi żyć! I żal mi Marthy, która nie wie, iż jest tylko marionetki w dłoniach Gai. Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuńSzukamy, to mało powiedziane :D Wszyscy są tu marionetkami ;(((
Usuń