Rozdział 17
Śmiertelne zawody
*** Perspektywa Percy'ego ***
Śmiertelne zawody
*** Perspektywa Percy'ego ***
Gdy już nacieszyłem się powrotem Ann, zacząłem rozglądać się za Synem Aresa, bo w końcu mieli wrócić razem.
- Gdzie zgubiłaś Marka?- zapytałem z nadzieją w głosie.
Annabeth przewróciła oczami.
- Dlaczego go nie lubisz? Jest spoko.
- Zaraz nie lubię... Po prostu martwię się, bo nie wiem czy przeżyłby minutę bez pomocy innych- mruknąłem pod nosem.
- Yhmm... No to muszę cię uspokoić. Nic mu się nie stało. Tylko ktoś podpalił Domek Aresa- spojrzała na mnie podejrzliwie.- Nic ci o tym nie wiadomo?
Ogarnęła mnie taka euforia, że najchętniej poszedłbym i pogratulował temu, kto to zrobił, ale musiałem ukryć emocje, żeby nie zdenerwować Córki Ateny.
- Jak ktoś mógł być tak nieodpowiedzialny i eee... To okropne.
- Percy, nie zgrywaj się. Przecież wiem, że to ty- powiedziała spokojnie Annabeth.
- Ja!?- oburzyłem się. Może i nie utrzymywałem najlepszych relacji z dziećmi Aresa, ale to nie w moim stylu. Ja wpuściłbym im stado szerszeni lub jakiś gaz trujący. Ale podpalić? W sumie to całkiem niezły pomysł... Miałem już coś powiedzieć, ale przerwano mi. Jak zwykle.
Martha i Dominik podeszli do nas. Córka Zeusa przywitała się, ale Annabeth nie zwracała na nią uwagi, tylko przypatrywała się uważnie Dominikowi.
- A ty to kto?- zapytała Córka Ateny.
- Jakże uprzejme przywitanie. Też miło mi cię poznać- wyciągnął do niej rękę na przywitanie. Uścisnęła ją ze zdumieniem.- Jestem Dominik, Syn Posejdona.
- Syn Posejdona?- wymamrotała. Córka Ateny Przeniosła wzrok na mnie, później znowu na niego.- To ty podpaliłeś Domek Aresa?
- Tak- przyznał się bez bicia.
- Brawo, stary...- wyciągnąłem rękę, aby przybić piątkę, ale Ann spiorunowała mnie spojrzeniem. Chyba się trochę zapędziłem.- Ekhem... To znaczy, jak mogłeś zachować się tak nieodpowiedzialnie i skandalicznie...- patrzył na mnie jak na idiotę. W sumie mówiąc te słowa czułem się jak ostatni dupek. Powinienem mu pogratulować. W końcu nie wytrzymałem- Bo przecież wszyscy kochamy Dzieci Aresa i po prostu nie wierzę, że mogłeś im to zrobić. Niejeden śmiałek próbował. Gratuluję...
- Wiem, że powinienem ich przeprosić- wciął mi się w słowo. Otworzyłem oczy ze zdumienia, że co?- To naprawdę nie miało tak wyglądać...Rozumiem, że to co zrobiłem jest kary godne. Domek miał spłonąć cały, a nie tylko do połowy- uśmiechnął się łobuzersko. Annabeth na początku była zadowolona, że żałował tego, co zrobił, ale teraz wyglądała na oburzoną. Z resztą ja też dałem się nabrać.
- Kurcze. Już myślałem, że ty tak na serio...- odetchnąłem z ulgą.
Córka Ateny przewróciła oczami.
- Jesteście siebie warci- burknęła.
- Oj przestań. Remont dobrze im zrobi, w końcu ten domek był beznadziejny- Martha próbowała pocieszyć Annabeth, ale jej to nie wychodziło. Widocznie Dzieci Wielkiej Trójki nie mają tego w genach. Po pierwsze zaczęła od złej strony, bo to własnie Ann zaprojektowała ten domek. Starałem się jej jakoś powiedzieć, żeby przestała, ale nic z tego.- Widziałaś ten wystrój? Zero gustu...- ciągnęła. na szczęście moje starania zauważył Dominik i po minie Córki Ateny zrozumiał, o co mi chodzi. Syn Posejdona dał Córce Zeusa mocnego kuksańca w brzuch.
- ODBIŁO CI!?- wrzasnęła.
- Już dawno- chwycił ją za nadgarstek i odciągnął w bok.- Czy ty się kiedyś zamkniesz?
Martha zmierzyła go morderczym spojrzeniem, ale się nie odezwała.
- Rozumiem, że nie pomożesz w jego odbudowaniu?- Córka Ateny zwróciła się do mnie.
- Wiesz, że jestem kiepski w te klocki. Zrozum. Tylko pogorszyłbym sprawę- powiedziałem tak spokojnie, jak tylko potrafiłem. Chyba wiadomo, że nienawidzę potomstwa Aresa, i że z ich domku zrobiłbym cyrk albo stodołę.
- Rozumiem doskonale- Annabeth obróciła się na pięcie i poszła w kierunku Domku boga Wojny.
- Zrozum. Jestem kiepski w te klocki- przedrzeźniała mnie Martha.
- Przymknij się- warknąłem.
- Powinieneś z nią porozmawiać- poradził mi Dominik.- Strasznie się wkurzyła.
- Przejdzie jej- oznajmiłem.
- Na pewno. Annabeth nie chowa długo urazu, bo przecież dawno by już zerwali- powiedziała sarkastycznie Córka Zeusa.
- Sugerujesz coś?- zapytałem.
***
W południe Chejron ogłosił, że odbędą się zawody w poszukiwaniu Skarbu Jeziora. Ochotnicy mieli zgłosić się do centaura. Bardzo chciałem się na to zapisać, bo miałbym spore szanse na wygraną, ale dowiedziałem się, że jestem w składzie jury, w który wchodził jeszcze Dominik i sam Chejron. Jak widać sprawiedliwość jest jeszcze na tym świecie. Każdy z uczestników miał mieć butlę tlenową, gdyż nie każdy potrafi oddychać pod wodą. Jednym z zawodników była Annabeth, która jak widać postanowiła zrobić mi na złość. Próbowałem odwlec ją od tego pomysłu, ale ona się uparła, a ja nie chciałem, żeby jej się coś stało. Kiedy zająłem swoje miejsce obok Dominika, obserwowałem jak Chejron tłumaczy uczestnikom zasady. Centaur przydzielił nas do mierzenia czasu i całej papierkowej roboty, a sam miał pełnić funkcję ratownika, choć sam nie wiem jak pół koń ma ratować tonących zawodników. Najwidoczniej nie przewidział żadnych zgonów. Na trybunach wypatrzyłem Thalię i Nico. Chwilę potem za sobą usłyszałem głos Marthy.
- Percy, muszę się zapisać- położyła swoje zgłoszenie na stole. Ja i Dominik spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
- Przykro mi. Za późno- powiedziałem, kompletnie wyprowadzony z równowagi.
- Nie rozumiesz. Coś mi mówi, że to wygram- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej- rzucił obojętnie Dominik, po czym wrócił do rysowania karykatury Chejrona na kartce, na której miał zapisywać punktacje.
- Proooszę- nalegała Córka Zeusa. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Z chęcią zapisałbym ją, ale nie miałaby czasu na przygotowanie.
- Czego nie zrozumiałaś?- zapytał Dominik, widząc moje zawahanie.
- Co ci szkodzi- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Posłuchaj. Nie mamy już butli tlenowych, więc nawet jakbyśmy przyjęli twoje zgłoszenie, nie mogłabyś pływać bez tlenu- wyjaśnił spokojnie mój brat, nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Nie? No to patrz- warknęła i wskoczyła do wody.
*** Perspektywa Marthy ***
Wiem, że postąpiłam jak idiotka, ale musiałam mu udowodnić, że się myli. Z przyzwyczajenia wstrzymałam oddech, ale potem przypomniałam sobie, że potrafię oddychać pod wodą. Wzięłam głęboki wdech i wtedy się zaczęło. Coś toksycznego dostało się do moich dróg oddechowych i zaczęłam się krztusić. Głowę przeszył ogromny ból, jakby ktoś zdzielił mnie młotem pneumatycznym. W oddali usłyszałam sygnał wydany przez Chejrona. Wystartowali. Miałam nadzieję, że ktoś mnie znajdzie i jak najszybciej zabierze na brzeg. Marne szanse. Nagle nogi mi zdrętwiały, a zamiast nich wyrósł mi długi, potężny ogon. Wiedziałam, że włosy i oczy zmieniły kolor, więc skoro już się przemieniłam, to dlaczego ból narastał? Czułam jak tlen, który dostaje się do mojego organizmu, zatruwając go. Powoli opadałam na dno, wysuszona i spragniona wody, mimo że właśnie się w niej znajdowałam. W oddali zobaczyłam Annabeth, która uciekała przed kimś, a raczej czymś. Ból promieniował na oczy, więc ledwo widziałam całą sytuację. Stworzenie to płynęło bardzo szybko i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu kiedy ją dogoni. To coś chciało ją wykończyć. Zebrałam ostatnie resztki sił i popłynęłam w ich stronę. Każdy ruch był dla mnie wyczerpujący, a każdy oddech morderczy. Potwór złapał Córkę Ateny za nogi. W pewnej chwili zauważył mnie i gwałtownie skręcił w moim kierunku. Zniknął w mrocznej otchłani. Straciłam orientację w terenie. Nie miałam pojęcia na jakiej głębokości się znajduję, a co najgorsze nie miałam sił, by odepchnąć się i sprowadzić pomoc. Nagle coś chwyciło mnie za ręce, po czym związało je mocno do tyłu, a na dodatek ciągnęło mnie na dno. Brak wystarczających sił spowodował, że nie mogłam się ruszyć. To wszystko wydawało się takie ciężkie. Przed oczami przeleciał mi zarys postaci z wielką butlą tlenową.
Hejka :) Chciałam ten rozdział dodać szybciej, ale tak jakoś dopadł mnie brak weny. Muszę się przyznać, że pomysł na rozdział pojawił się dawno, dawno temu, ale trzeba to było złączyć w jakiś logiczny, spójny tekst, a z tym zawsze mam problem. W każdym razie teraz leżę chora, więc miałam czas jakoś to przemyśleć xdd Wesołych Mikołajek :D (takie spóźnione życzenia ;*)
Rozdział bardzo fajny . Skomentowałabym wczoraj ,ale ruter został wyłączony .
OdpowiedzUsuńAnnabeth Aww co powiedzieć mogę tylko tyle .
Percy jak zwykle . Czeka ma next i jak można było podpalić domek Clarisse jak ?
Thx <3
UsuńA z tym domkiem tak jakoś wyszło :D
Rozdział extra. Masz bardzo oryginalne pomysły (zaraz lecę do obozu dokończyć dzieło Dominika XD). Mam nadzieję że naszej ,, pannie musze zawsze postawic na swoim" nic się nie stanie. Czekam na następny rozdział!!
OdpowiedzUsuńWera
Dzięki ;***
UsuńPowiem tylko, że nie zginie........jeszcze ^.^.... żarcik xddd
Twoj blog jest zarąbisty!!!
OdpowiedzUsuńPisze genialne rozdzialy a teksty Percy"ego i Dominika mnie rozwalają xd
Fajnie ze piszesz orginane historie
Juz się nie moge doczekac nexta :* :* :*
Dziękuję ;D
UsuńStaram się xdd
;*** <3
Kolejny raz spóźniona, przepraszam. Rozdział jest MEGA. Już kocham Dominika, omnomnom. Ma niesamowite poczucie humoru i jest taki mmmm <33 (Przepraszam, chyba cofam się w rozwoju) Jestem ciekawa, co dalej będzie z Marthę, bo ona jest genialna. Pozdrawiam i musisz mi wybaczyć za ten niespójny komentarz, ale brakuje mi słów <3
OdpowiedzUsuńWybaczam spóźnienie :D Thx <3 Wiem ^^ (widać xddd) Dzisiaj ci wybaczę wszystko :3
UsuńA ja to się dopiero spoznilam :")
OdpowiedzUsuńRozdzial boski *.*
NIKOGO MASZ NIE ZABIJAĆ ;))
Pozdrawiam i zapraszam do siebie (((;
http://dalsze-losy-herosow.blogspot.in
Bywa :D
UsuńThx <3
Postaram się, ale żądza mordu jest silniejsza ode mnie XD
Wpadnę ;)))