poniedziałek, 5 stycznia 2015

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

Rozdział 18

Nieproszeni goście

***Perspektywa Percy'ego***


Słońce schowało się za chmury, które przywiał gwałtowny wiatr. Jeszcze do niedawna czyste, błękitne niebo pokryły ciemne obłoki. Dookoła słychać było grzmoty. Od czasu do czasu sklepienie przeszyła oślepiająca błyskawica. Nie zanosiło się na deszcz. Wręcz przeciwnie.  Gdzie się nie spojrzało, dominowała okropna susza. Zapanowała panika, bo przecież pogoda w obozie ot tak się nie zmienia. Zimny, północny wiatr zmuszał drzewa do poruszania się w rytm melodii, którą grał. W pewnej chwili wstał Nico i krzyknął, żeby nikt nie zbliżał się do jeziora. Wyglądał na zdekoncentrowanego. Zbiegł z trybun, po czym pobiegł do Chejrona. Rozmawiali przez dłuższą chwilę. Postanowiłem się dołączyć. 
- O co chodzi?- zapytałem poddenerwowany.
- Jesteś pewny?- centaur kompletnie mnie zignorował. Patrzył zaniepokojony na Syna Hadesa, który z niechęcią przytaknął.
- Niestety- mruknął Nico. Nagle rozległy się wrzaski i piski. Wzrokiem szukałem przyczyny całego zamieszania i znalazłem. Na środku jeziora dryfowały dwa ciała. Nieruchome. Martwe. Chejron natychmiast zarządził, aby sprowadzono je na brzeg. Chwilę potem kilku herosów przypłynęło ze swoimi nieruszającymi się rówieśnikami. Ciała złożono na piasku. Patrzyłem na nie z nie do wierzeniem. Powiedziałbym, że utonęli, albo że zabrakło im tlenu w butli i zmarli z niedotlenienia. Tylko jedna rzecz mi nie pasowała. Ich twarze. Uśmiechnięta tak szeroko, jakby spotkała ich najlepsza rzecz w życiu. Jeszcze nie widziałem nikogo szczęśliwszego, a wątpię, by śmierć kogoś tak zadowoliła. Nie wiedziałem jak to logicznie wytłumaczyć.
- Kto to?- zapytał centaura Dominik.
- Ten niebieskooki to Josh Hayloy z Domku Hefajstosa, a ten brunet to Stan Lintoe, Syn Hermesa. Sami nowi- odpowiedział oszołomiony. Spojrzałem na taflę wody, która była lekko poruszana przez podmuchy chłodnego wiatru. Coś tu nie grało. Chejron wreszcie ogłosił koniec turnieju i kazał zawodnikom wyjść z jeziora. W ogóle zabronił się zbliżać do wody, aż nie zostanie wyjaśniona cała ta sytuacja. Spośród osób, które wyłoniły się na powierzchnie, starałem się znaleźć Annabeth, ale jej nie znalazłem. Wyglądało to tak, jakby wcale nie startowała. Byłem coraz bardziej zaniepokojony. Wszyscy byli zajęci zgonami tak bardzo, że nie zauważyli jej zniknięcia.
- Psssst...- usłyszałem syknięcie, lecz zanim się odwróciłem, ktoś odciągnął mnie w bok.- Trzymaj- Dominik podał mi swoją koszulkę.
- Co ty wyprawiasz?- spytałem.
- Chcesz wiedzieć co jest z Annabeth?- zapytał poważnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- No tak- powiedziałem powoli.
- Więc ja to sprawdzę- oznajmił.
- Przyznaj się, nie chodzi ci o Ann...- uśmiechnąłem się, a on wyglądał jakby chciał mi podrżnąć gardło, ale nie zaprzeczył. Jednak wolałem zakończyć temat, bo pomyślałem, że lepiej mieć go po swojej stronie. Bardzo chciałem zobaczyć Annabeth, ale przecież nie mogłem go tak narażać.
-Chejron wyraźnie zakazał zbliżania się do wody- próbowałem odwlec go od tego pomysłu, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Walić to- rzucił obojętnie, założył butlę i przygotował się do skoku. Zaraz, zaraz. Założył butlę?
- Ale...- chciałem mu coś powiedzieć, jednakże on wolał skoczyć- ...ty tego nie 
potrzebujesz- dokończyłem sam sobie.


*** Perspektywa Dominika ***


Zimno, zimno i jeszcze raz zimno. Woda była strasznie lodowata. Można powiedzieć, że jest zimniejsza niż w zimie, a wtedy jest naprawdę zimna. Wiem to z doświadczenia. Hmmm...dziwne, bo to dopiero środek lata. Środek LATA, a ja czułem się jak w zamrażarce. Nawet w Anglii było cieplej. Na dodatek nic nie widziałem, mimo że wzrok wytężyłem maksymalnie. Popłynąłem w głąb ciemności. Czułem się jak w tych horrorach, gdzie zawsze wszyscy giną. Właśnie taki był klimat. Ponuro, zimno, śmierdziało rybami. W sam raz dla psycholi, którzy chcieliby pobawić się w seryjnych morderców. Tylko czekałem, aż ktoś wyskoczy przede mną z siekierą. Wiem, wiem. Za dużo filmów. Kiedy wreszcie ręką mogłem wymacać dno, nic innego mi nie pozostało, jak tylko popłynąć przed siebie. Co chwilę mijałem skały i jaskinie, co prawda nie były to jakieś gigantyczne groty, ale zawsze. W końcu po przepłynięciu chyba maratonu, (no może trochę przesadziłem) zobaczyłem Córkę Ateny, siedzącą przy jednej z jaskiń. Oddychała, więc jeden kamień spadł mi z serca. Został jeszcze ten drugi, ale wydaje mi się, że szybko się go nie pozbędę. Przy Annabeth spoczywała Martha, chyba. Bo przecież nikogo innego tutaj nie było, oprócz krwiożerczego potwora, który na pewno chce je zjeść na obiad, choć teraz to raczej pora na kolację. Od Córki Zeusa biło oślepiające srebrne światło. Oddychała ciężko, a jej skóra miała niezdrowy wygląd. I chyba zapomniałem o najważniejszym... Była rybą...No ale o to zapytam ją później. Podpłynąłem bliżej i schowałem się za skałą. Teraz cały ten teatrzyk widziałem wyraźnie. Z jaskini wypłynęły dwie kobiety. Takie jakby syreny, czy coś. Hahaha, że niby to są te krwiożercze potwory. Hah, gładko pójdzie. Obie podpłynęły do Marthy. Wyglądało to tak jakby ze sobą rozmawiały. Z tym, że Córka Zeusa umierała, a one były w pełni zdrowe. Ich głosy słyszałem niewyraźnie, więc postanowiłem podpłynąć jeszcze bliżej. Ann mnie zauważyła i energicznie zaczęła kręcić głową, aby zwrócić ich uwagę, a jednocześnie powiedzieć mi, żebym wiał. Teraz widziałem je bardzo wyraźnie. W sumie to Annabeth była im nie potrzebna, bo widać było, że chodziło im o Córkę Zeusa. Gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że jest złą syreną, ale łącząc fakt, iż była związana oraz to, że ją znam, raczej tylko tamte dwie były tymi złymi. Chciałem się im dokładniej przyjrzeć i trochę za bardzo się wychyliłem, bo mnie zauważyły. Jedna z nich spojrzała mi w oczy. W głowie słyszałem jak rozkazuje, abym podpłynął. Chciałem jej powiedzieć, że nigdy w życiu albo po moim trupie, ale moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Mimowolnie popłynąłem w jej stronie, kłócąc się sam z sobą. To tak jakby mój mózg odłączył się od reszty i mimo, że wiedziałem, że robię źle i tego nie chciałem, nie potrafiłem rozkazać sobie, aby je zaatakować, a nie płynąc do nich jakby były sprzedawcami kebabów.
- Mamy gościa- oznajmiła ta, która wzrokiem kontrolowała moje ciało. Tak, tak, zajarzyłem. Druga syrena podpłynęła do mnie i mocno chwyciła za ramię. Najwyraźniej nie chciały, żebym odpłynął. 
- Zobacz kogo do nas przyniosły prądy morskie- powiedziała przesłodzonym głosem do Marthy. Bardzo im zależało, aby mnie zobaczyła. Spojrzałem na Ann, która nie była zadowolona tym, że jej nie posłuchałem. Znów przeniosłem wzrok na Córkę Zeusa, która powoli podniosła głowę. Nie spodziewała się mnie, bo wyglądała jakby za chwilę miała zejść na zawał. Ja też się zaskoczyłem. Spojrzałem po kolei na syreny, a później  znowu na Marthę, która teraz była wkurzona, ale wreszcie nie na mnie tylko na tamte dwie. W końcu wywnioskowałem, że wszystkie różnią się tylko rysami twarzy, ale niczym więcej. Włosy miały tak czarne, że nawet wyróżniały się na tle już okropnie ciemnego jeziora. Oczy... Na sam widok niedobrze mi się robiło. Były aż niezdrowo srebrne. I tylko tamte miały butle z tlenem. Hahaha czyżby nie potrafiły oddychać pod wodą? To dlaczego Martha oddycha? Aaaaa... teraz rozumiem...
- Zostawcie go- warknęła Córka Zeusa.
- Znasz naszego przybłędę?- zapytała ta pierwsza syrena.
- ZOSTAWCIE GO!- wrzasnęła tak głośno, że teraz to wszystkie wodne stworzenia ją usłyszały. Nawet kiedy jest osłabiona, wolałbym z nią nie zadzierać.
- A dlaczego niby mamy go zostawić?- zapytała syrena nr 2.- Jak myślisz?- zwróciła się do tej pierwszej.- Nada się?
- I to jeszcze jak- ucieszyła się syrena nr 1.- Widać, że jej na nim zależy... a jeśli nie to... nic nie zmienia. Na pewno się znają i tylko to się liczy. Będzie chciała uratować przyjaciela...
- Po co wam on?- licytowała się z nimi Córka Zeusa.- Przecież macie mnie. Kompletnie nie rozumiem, czemu przetrzymujecie tu Annabeth i Domi... w sensie tego chłopaka, którego widzę pierwszy raz w życiu.
- Kochana, nas nie oszukasz. Wiemy o tobie wszystko...
- ŚLEDZIŁYŚCIE mnie!?- Martha wpadła w furię. Nie dziwię jej się. Spojrzałem na Ann, która chyba ich nie słyszała, bo po jej minie wnioskuję, że nie miała pojęcia o co chodzi. Lepiej dla niej.
- Nie nazwałabym tego śledzeniem, to zbyt mocne słowo... My po prostu patrzałyśmy co robisz i z kim rozmawiasz...

Po chwili...

- Nie pożałujecie, gdy ich uwolnicie- oznajmiła powoli Córka Zeusa, jakby sama nie wierzyła w to co mówi.
- A ty znowu o tym- przewróciły oczami, jak widać znudzone tym całym teatrzykiem.- Przejdźmy do finału...
Przełknąłem ślinę. Czy tylko ja boję się tego zakończenia?



Koniec.
Wreszcie udało mi się wstawić ten rozdział. Miałam jakieś dwa tygodnie wolnego, a nie miałam chwili, żeby napisać ciąg dalszy. Zdarza się najlepszym xddd
Więc jest już nowy rok, a ja chciałabym podziękować Breezy i Radosnej Oli oraz tym wszystkim anonimom, którzy czytają mojego bloga :D Dziękuję ^^
Ślę pozdrowionka ;***


10 komentarzy:

  1. Dzięki!! Też pozdrawiam!! Rozdział trzyma w napięciu aż do końca. Nie jestem dobra w pisaniu długich i wyczerpujących komentarzy więc napisze tylko że zazdroszczę talentu. Wera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest motywacja xd Thx ;*
      Nie ma czego zazdrościć ;)))

      Usuń
  2. Pozdrawiam cieplutko :D Rozdział GENIALNY. Warto było czekać. Trupy? Świetnie opisane i o mój Boże chyba wpadłam w jakiś tik z podekscytowania. Jak Ty to robisz, że pisanie idzie Ci z taką lekkością? Dominik taki odważny. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę trzeba było czekać :D Po prostu musiałam kogoś zabić, a rozumiesz, że głównych bohaterów wolałam zostawić w spokoju. Hehe na razie... Ja? I pisanie z lekkością? Hahaha dobre xddd

      Usuń
  3. Ja tam wolę głównych bohaterów wpuszczać na głęboką wodę . Warto było czekać . teraz za tydzień next . Bloggerzy ostatnio sprawiają mi przyjemność i dużo osób zabijają :D Rozdział cudny . Czekam na next ,a w czasie nudów zapraszam do mnie,
    Pozdrawiam i życzę weny .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryzykujesz *.* Jak dobrze pójdzie, to dodam jeszcze w tym tygodniu, ale wszystko zależy od pani od matmy -,- No proszę, jacy oni szlachetni xd Dzięki ;*** Pewnie, że wpadnę ;)

      PS Nie wiem dlaczego, ale gdy dodaję komentarz na twoim blogu to mnie wylogowuje :c Cóż, jeszcze trochę mogę popróbować, a jak na razie będę twoją cichą wielbicielką :D Powiem tylko, że jesteś GENIALNA <3

      Usuń
  4. Świetny rozdział. Sorki ze sie nie rozpisze ale nie potrafię pisać długich komów :) fajnie piszesz. Swietnie sie to czyta, z taką lekkością ;) zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D W końcu wejdziesz w prawe xdd Wpadnę ;)

      Usuń
  5. Jesteś nominowana do LBA. Po wiecej informacji zapraszam do mnie:
    crazy-love-by-stupidity.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń