Rozdział 2
Nareszcie w domu
***Perspektywa Percy'ego***
***Perspektywa Percy'ego***
Kiedy dolecieliśmy do Obozu Herosów, czułem jakby minęło 100 lat i wszystko wróciło do normy. Można tak powiedzieć, bo trochę się tu zmieniło. Annabeth odbudowała zniszczone budynki i teraz Obóz wyglądał jak...no nie wiem...hmmm...jak Olimp. No dobra, może troszeczkę przesadziłem, ale tylko trochę. Miło było: zobaczyć nowych herosów, jak i starych obozowiczów, przypomnieć sobie życiowych wrogów, np. taką Clarisse, która właśnie obrzuciła mnie spojrzeniem "Jak śmiesz jeszcze żyć!?". Oczywiście odwzajemniłem spojrzenie, tylko że moje mówiło bardziej "Mnie też miło Cię znów widzieć."
A jednak, coś było nie tak. Wszyscy chodzili przestraszeni, zdenerwowani. To chyba jest związane z tym głosem. Wiem, mądry jestem.
Wreszcie doszliśmy do Wielkiego Domu. Po prostu skakałem z radości, że będę musiał znowu spotkać się z tym dziadem Dionizosem.
- Chejronie!- Annabeth rzuciła się mu na szyję, gdy tylko go zobaczyła, a ja w tym czasie rozglądałem się za panem D. Na szczęście nie było go w domu. Uff.
- Bardzo się cieszę, ze Cię widzę!- powiedziała.
- Bardzo się cieszę, ze Cię widzę!- powiedziała.
- Ja też.- odrzekł centaur- Czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Chyba wiesz.- rzekłem, oczywiście nie było mnie stać na co innego.
- Ach, tak. Myślałem, że się stęskniliście.-westchnął.
- Ależ, tak!!!- krzyknęła Annabeth. Wiedziałem, że Chejron był dla niej jak ojciec.- Tylko, że widzisz, ten głos...
- Tak, rozumiem.- przytaknął centaur.
- Też go słyszeliście?- zapytałem.
- Tak.- spochmurniał Chejron.- Okropnie mnie zaniepokoił. Annabeth, wiesz do kogo należał?
Córka Ateny wyglądała strasznie. Cała blada, pot na twarzy, w oczach strach, jakby sama myśl o tym przyprawiała ją o dreszcze.
- Gaja.- wyszeptała.
- Co!?- krzyknąłem- To niemożliwe!
- Możliwe.-odpowiedział Chejron.- Ale...
- Equiotaury występują tylko w Japonii...-przerwała mu Annabeth, jakby wiedziała, o co chciał zapytać nauczyciel-...wątpię,aby były takie mądre, żeby przylecieć i zaatakować Amerykę, prawda?
Chejron przytaknął.
- A więc...-ciągnęła dalej-...ktoś musiał nimi manipulować.
- W takim razie znamy miejsce pobytu Gai.-odparł centaur.
- Tak - przytaknęła Córka Ateny.
- Czekaj, czekaj.- nie chciałem się z nią sprzeczać, ale coś mi nie grało.- Mówisz, że Gaja powstała. Ok. Tylko dlaczego miałaby manipulować Orkoniami?
- Equiotaurami, Glonomóżdżku.- poprawiła mnie Annabeth.
- Właśnie- przytaknąłem.
- Ponieważ trzy tysiące lat temu, w bitwie z tytanami, Equiotaury były jej najwierniejszymi sługami. Myślisz, że to się zmieniło?- zapytała.
- No, nie. Spoko, a dlaczego niby miałaby atakować herosów, właśnie teraz?
- Percy, pomyśl. Rok temu zabiliśmy jej syna, a przecież wystarczy rok na zgromadzenie potrzebnego wojska i odzyskanie sił.- rzekła Annabeth- Może i masz jakiś talent, ale tym talentem na pewno nie jest logiczne myślenie. Szkoda.
- Przepraszam, nie było pytania.- poddałem się. Mógłbym zacząć kłótnie, ale nie lubię się z nią kłócić.
- Przepraszam, nie było pytania.- poddałem się. Mógłbym zacząć kłótnie, ale nie lubię się z nią kłócić.
Chejron chodził w kółko wokół sofy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Czas, aby wypełniły się słowa przepowiedni Rachel.- powiedział.
- Kto idzie?- po prostu musiałem się zapytać. Oznaki ADHD.
- Siedmiu herosów, geniuszu.- odpowiedziała Annabeth.
- Aha. No tak.
- Jeśli mówimy już o herosach, to musicie kogoś poznać.- odrzekł centaur.
Spojrzałem na Annabeth. Wyglądała na równie zaskoczoną.
I oto moi drodzy II rozdział dobiegł końca. Komentujcie, czy wam się podoba. Mówcie, co można byłoby zmienić. Oczywiście będę starała się poprawiać błędy.
♥Marry♥
Trochę krótki, ale urwany w ciekawym momencie i nie czuję wielkiego popędu z akcją więc jest ok.
OdpowiedzUsuńWeny i wesołych wakacjii!!
Aria
Wiem, że krótki, więc teraz staram się pisać dłuższe ;)
UsuńDziękuję :*
Nawzajem ^^