Rozdział 4
Naprawiam błędy
***Perspektywa Percy'ego***
- Co!?- tak się złożyło, że wszyscy troje krzyknęliśmy równocześnie.
- No, wyobraźcie sobie, że od czasu. kiedy bogowie przysięgli uznawać wszystkie swoje dzieci, nie ma teraz z tym żadnego problemu- nawijał wesoło Grover.
Wiedziałem, że to dla niego ważne, ponieważ znalazł kolejne dziecko Wielkiej Trójki, ale to niemożliwe, że ona jest...
Wymieniliśmy z Nico porozumiewawcze spojrzenia. Wiedziałem (ostatnio dużo wiem xd), że myśli o tym samym co ja. Jak to możliwe, że Zeus..., że ona jest...jego córką. Zapadła głucha cisza.
- W takim razie- przerwała milczenie Annabeth- Witamy w Obozie Herosów.
Czułem się jak idiota, a zresztą ja jestem idiotą. Annabeth musiało być naprawdę trudno, uśmiechać się w takiej niezręcznej sytuacji. No, ale proszę. Uśmiech zagościł na jej twarzy. Jestem totalnym głupkiem. Chyba właśnie uświadomiłem sobie, że za to ją uwielbiam: potrafi robić dobrą minę do złej gry. Jest jeszcze wiele dowodów, dlaczego ona jest cudowna, Ale nie chcę zanudzić wszystkich na śmierć. Mówiłem już, że jestem idiotą?
- Dzięki- odpowiedział Mark i delikatnie uśmiechnął się do Annabeth, która odwzajemniła uśmiech. Jak on śmie, w ogóle się do niej szczerzyć. Nie mogłem dłużej zastanawiać się co by było, gdybym go utopił, bo na pomost weszła Clarisse. Spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
- Mark chodź już lepiej, bo się jeszcze zarazisz głupotą- nadal patrzyła na mnie ze wstrętem, jakbym był jakimś niechcianym insektem.- Percy, dzwonili z zoo, wiesz. Przepraszają Cię za ten numer z bananami i proszą, żebyś wrócił...- Mark, Nico i Clarisse zaczęli się śmiać.
- Przepraszam, stary- wydusił Nico przez śmiech.
Martha dopiero teraz oderwała wzrok od Chejrona, bo pewnie usłyszała Córkę Aresa. Niestety, ona też dołączyła do śmiania się ze mnie.
Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale jednak coś musiałem, bo wyszedłbym na mięczaka przy wszystkich
- Hahaha... Bardzo śmieszne. Zero inteligencji.- powiedziałem
- My przynajmniej mamy rozum, a nie glony- warknęła Clarisse. Jak ja kochałem te nasze sprzeczki.
Najwidoczniej znudziło się już jej wyzywanie mojej osoby, ponieważ zabrała Marka i odeszła do domku Aresa. Śmiechy ucichły.
Córka Zeusa przyjrzała się uważnie każdemu. po czym odezwała się. Miała naprawdę piękny głos.
- Nie musicie się nade mną litować. Na serio. Przeżyję.
- Nikt się nad Tobą nie lituje- próbował tłumaczyć nas Syn Hadesa, co nie wychodziło mu najlepiej.- Po prostu wiemy, jak to jest być nowym.
Patrzyła na niego, tak jakby miała rentgen w oczach. Prześwietlała go na wylot.
- Nie lubię kłamstw- wypaliła.
- Nie kłamiemy- próbowałem ratować Nico, ale chyba nie jestem dobry w tym. Muszę dopisać to, do rzeczy, których nigdy nie powinienem robić.- Tylko zdziwiło nas to, że jesteś Córką Zeusa.
- A co w tym dziwnego!?- zapytała wyzywająco, a niebo przeszyła błyskawica. Szukałem wzrokiem Grovera, ale go nie było. Musiał już dawno uciec.
- N-nic- wyjąkałem. Bałem się jej, tak jak boję się latających świń. Nie pytajcie. Spojrzała mi w oczy. Robiłem wszystko, żeby wytrzymać to spojrzenie. Było ciężko.
Poczułem jak przeszywa mnie prąd, który krąży w moich żyłach od stóp do mózgu i wszystkich innych szarych komórkach. Na koniec wystąpiło dziwne mrowienie, we wszystkich częściach ciała. Uwierzcie, nie chcecie tego poczuć.
- Jak dowiedziałaś się, że jesteś herosem?-zmieniła temat Annabeth. Uratowała mi życie. Znowu.
- Jak dowiedziałaś się, że jesteś herosem?-zmieniła temat Annabeth. Uratowała mi życie. Znowu.
- Właśnie. Jak się tu dostałaś?- dodał szybko Nico.
- Nie wasza sprawa- warknęła Martha i na niebie znowu zagościł oślepiający blask. Aż dreszcz mnie przeszył. Myślałem już, żeby wziąć nogi za pas, kiedy powiedziała:
- Sorry, dawno z nikim nie rozmawiałam.
- To może, chociaż teraz spróbujesz?- zaproponowała Córka Ateny.
- Ok. Niech wam będzie, ale potem odczepcie się ode mnie.- powiedziała z rezygnacją w głosie.- Gdy miałam 5 lat zaatakował mnie potwór. Była to dla mnie norma, bo od dawna atakowały mnie dziwaczne stwory, ale ten był inny. Ogromny i straszny. Był to chyba minotaur, ten z mitologii, tylko, że wcześniej nie wierzyłam w mity...
- Jak większość z nas- wtrąciłem, czego później bardzo żałowałem. Martha obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem. Obiecałem, że już będę cicho.
- A więc...-ciągnęła dalej- Razem z moją mamą, próbowałyśmy go jakoś zabić, ale był chyba niezniszczalny. Próbowałyśmy wszystkim co wpadło nam pod rękę, ale...
- A więc...-ciągnęła dalej- Razem z moją mamą, próbowałyśmy go jakoś zabić, ale był chyba niezniszczalny. Próbowałyśmy wszystkim co wpadło nam pod rękę, ale...
- Ale nie niebiańskiego spiżu...- tym razem to był Nico- Tylko bronią z niebiańskiego spiżu da się zabić, a raczej strącić potwory do Tartaru.
- Co ty nie powiesz- obrzuciła go zabójczym spojrzeniem. Wiem, co musiał teraz czuć.- Mama powiedziała mi, żebym uciekła, więc zrobiłam co kazała. Schowałam się w głębi pobliskiego lasu. I czekałam. Następnego dnia, szukałam jej wszędzie. Ani śladu. Tylko same zniszczenia. Od tego czasu uciekam. Właściwie ucieczka to całe moje życie. Tylko to mi w życiu pozostało. Po drodze było jeszcze pełno potworów, ale żadnego nie mogłam zabić, jakby były ze stali.- zamyśliła się. Szczerze mówiąc, było mi jej szkoda, ponieważ wiem jak to jest, nie móc zabić jednego potwora, bronią z niebiańskiego spiżu, a co dopiero wyobrażam sobie masę potworów, a ja bez mojego Orkana. Masakra.- Ale najbardziej dziwiło mnie to, że inni nic nie widzieli...
- To mgła- wyjaśniła Annabeth.- Magiczna osłona dla śmiertelników.
- Domyśliłam się- mruknęła Martha
- Nie sądzę- odburknęła Annabeth.
Toczyłoby to się pewnie dalej, gdyby nie ja.
- A twoja mama?- zapytałem. Nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.
- Zgadnij- spochmurniała Córka Pana Nieba.
- Tak mi przykro- powiedział Nico.
Zapanowało krępujące milczenie, które przerwał Chejron.
- Niedługo kolacja. Radzę iść się przygotować. Wieczorem ogłoszę, kto jutro idzie na misję. przygotujcie
się.- mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem.
się.- mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem.
Domyślam się, kogo wyśle.
- Jestem Annabeth- powiedział do Marthy, Córka Ateny- Córka Bogini Mądrości i Strategii.
- Fajnie- rzekła bez entuzjazmu Martha.
Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić.
- A ja Percy- musiałem nadrobić zaległości- Syn Posejdona, Pana Mórz i Oceanów.
- Wiem, kto to Posejdon. Nie jestem głupia- oznajmiła.Wyciągnąłem do niej rękę, ale ona tylko przewróciła oczami.
- Nie, to nie.- mruknąłem- Łaski bez.
- Nie potrzebuję Twojej łaski- warknęła.
Nie zapowiadał się początek cudownej przyjaźni, wręcz przeciwnie
- Nico, Syn Hadesa.- przedstawił się, żeby zmienić temat.
- Cudownie- powiedziała sarkastycznie Martha. Następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domku Zeusa. Nie wiem, czy Thalia będzie zadowolona ze swojej współlokatorki. To tak jakby połączyć huragan z tornado. Masakra. One niedługo wysadzą ten domek. Miejmy nadzieję, że Zeus nie ma więcej dzieci.
- Ciężko będzie się z nią zaprzyjaźnić.- stwierdziła Annabeth.
- No- westchnął Nico- To będzie nie lada wyzwanie.
Zapanowało milczenie. Zastanawiałem się, dlaczego tak źle idzie nam nawiązanie kontaktu z Marthą. A może to przez naszych ojców. Chciałem się zapytać Nico, co o tym sądzi, ale on oddalił się, zostawiając mnie sam na sam z Córką Ateny.
- Przepraszam- powiedziałem
- Za co?- zapytała.
- Za to, że jestem totalnym idiotą- odpowiedziałem.
- Niestety, nie zmienisz tego. Z tym już się urodziłeś.- naśmiewała się za mnie Annabeth.
- Pocieszyłaś- mruknąłem i powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Złapałem ją w talii. Nasze usta się spotkały. Czułem się jak w siódmym niebie, ale oczywiście bez Zeusa :)
- Sorry, to ja Cię powinnam przeprosić- oznajmiła, jak tylko się od siebie odsunęliśmy.
- A to niby za co?- zdziwiłem się.
- Bo byłam zazdrosna- wyjaśniła.
- I miałaś powód- trochę zrobiło mi się głupio, że mogłem przez moment zauroczyć się w Córce Zeusa. I tak nic by z tego nie było. Zeus i Posejdon, to przecież odwieczni wrogowie. Ale na szczęście, była to tylko chwila. Przysięgam.
- Kocham Cię- szepnęła i mocno mnie przytuliła.
'Ja ciebie też"-pomyślałem, ale znacie mnie i tak nic nie powiedziałem.
***Perspektywa Nico***
Poszedłem się przejść, żeby trochę ochłonąć, bo nie ukrywajmy, Martha działa mi na nerwy. Nie, że jej nie lubię, czy coś, albo że jest brzydka, bo nie jest, ale nie lubię jej ojca, a ona jest strasznie do niego podobna. To jej spojrzenie. Na samą myśl, przeszywa mnie prąd. Wiem, że nie powinno się oceniać ludzi po ich rodzicach, ale przyznajcie, podobieństwo ogromne. Miejmy nadzieję, że się mylę.
Skręciłem w stronę lasu. Robiło się już ciemno, więc jak dla nie super. Uwielbiam ciemność. Nagle mnie zatkało. Dosłownie. Zauważyłem Córkę Zeusa z bandą dzieci Aresa, tj. z Clarisse, z Chris'em, z Mark'em i jeszcze kilkoma, których znałem tylko z widzenia. Najdziwniejsze było to, że stali tam i śmiali się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Martha trzyma się z Clarisse? Nic mnie dzisiaj już chyba nie zaskoczy. Bynajmniej tak myślałem, dopóki nie zobaczyłem kogoś w krzakach. Ktoś ich obserwował. Kto? Postanowiłem to sprawdzić. Podszedłem bliżej i nie wierzyłem własnym oczom. To była...
- Cześć- przestraszyłem ją.- Nie ładnie tak podsłuchwać.
- Hahaha. Bardzo śmieszne-odpowiedziała.- Chciałam zobaczyć, jak wygląda moja...no, wiesz...siostra.
- Siostra?- zdziwiłem się, ale po chwili przypomniałem sobie, że Thalia też jest Córką Zeusa, a więc to znaczy, że Martha to jej...siostra.
- Przeszywana- dodała szybko.
- Skąd wiesz?- dopytywałem.
- Chejron mnie powiadomił- oznajmiła.- Nie mogę uwierzyć, że ona trzyma się z...z nimi.
- Ja też- westchnąłem- A zapowiadała się piękna przyjaźń.
- Naprawdę?- zaskoczyłem ją.
- Nie, tylko żartuję. Z nią nie da się zaprzyjaźnić. Jest wredna i przerażająca.- spojrzałem na Egidę, tarczę, przed którą nawet najstraszniejszy potwór ucieka.- No, proszę. Zupełnie jak Ty...
Obrzuciła mnie zabójczym spojrzeniem. Tak samo jak Martha.
- Przestań- popchnęła mnie do tyłu i przewróciłem się.
- Masz rację. Ty jesteś gorsza- dodałem, podnosząc się, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Nie mów tyle, bo się muchy zlecą- warknęła. Usłyszałem grzmot. Wolałem zakończyć ten spór.
- Dobra, przepraszam- powiedziałem.
- Wiesz może, gdzie jest Percy- zapytała. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Tak na pomoście- odpowiedziałem- Przynajmniej był tam dwadzieścia minut temu. A co? Bo wiesz, Percy jest już zajęty. Hahaha.
- Nie Twoja sprawa!- wrzasnęła. Myślałem, że nas usłyszeli, ale najwidoczniej nie mają dobrego słuchu.
Nagle Córka Zeusa zniknęła gdzieś w mroku. Zacząłem sobie uświadamiać, jak one są do siebie podobne.
Dłuższego nie mogłam już wymyślić. Cieszę się, że w ogóle go skończyłam.
Komentujcie, czy się podoba.
Życzę wszystkim wesołych wakacji :*