czwartek, 26 czerwca 2014

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

  Rozdział 4

Naprawiam błędy

***Perspektywa Percy'ego***

- Co!?- tak się złożyło, że wszyscy troje krzyknęliśmy równocześnie.
- No, wyobraźcie sobie, że od czasu. kiedy bogowie przysięgli uznawać wszystkie swoje dzieci, nie ma teraz z tym żadnego problemu- nawijał wesoło Grover.
Wiedziałem, że to dla niego ważne, ponieważ znalazł kolejne dziecko Wielkiej Trójki, ale to niemożliwe, że ona jest... 
Wymieniliśmy z Nico porozumiewawcze spojrzenia. Wiedziałem (ostatnio dużo wiem xd), że myśli o tym samym co ja. Jak to możliwe, że Zeus..., że ona jest...jego córką. Zapadła głucha cisza.
- W takim razie- przerwała milczenie Annabeth- Witamy w Obozie Herosów.
Czułem się jak idiota, a zresztą ja jestem idiotą. Annabeth musiało być naprawdę trudno, uśmiechać się w takiej niezręcznej sytuacji. No, ale proszę. Uśmiech zagościł na jej twarzy. Jestem totalnym głupkiem. Chyba właśnie uświadomiłem sobie, że za to ją uwielbiam: potrafi robić dobrą minę do złej gry. Jest jeszcze wiele dowodów, dlaczego ona jest cudowna, Ale nie chcę zanudzić wszystkich na śmierć. Mówiłem już, że jestem idiotą?
- Dzięki- odpowiedział Mark i delikatnie uśmiechnął się do Annabeth, która odwzajemniła uśmiech. Jak on śmie, w ogóle się do niej szczerzyć. Nie mogłem dłużej zastanawiać się co by było, gdybym go utopił, bo na pomost weszła Clarisse. Spojrzała na mnie z obrzydzeniem.
- Mark chodź już lepiej, bo się jeszcze zarazisz głupotą- nadal patrzyła na mnie ze wstrętem, jakbym był jakimś niechcianym insektem.- Percy, dzwonili z zoo, wiesz. Przepraszają Cię za ten numer z bananami i proszą, żebyś wrócił...- Mark, Nico i Clarisse zaczęli się śmiać.
- Przepraszam, stary- wydusił Nico przez śmiech.
Martha dopiero teraz oderwała wzrok od Chejrona, bo pewnie usłyszała Córkę Aresa. Niestety, ona też dołączyła do śmiania się ze mnie. 
Nie wiedziałem, co powiedzieć, ale jednak coś musiałem, bo wyszedłbym na mięczaka przy wszystkich
- Hahaha... Bardzo śmieszne. Zero inteligencji.- powiedziałem
- My przynajmniej mamy rozum, a nie glony- warknęła Clarisse. Jak ja kochałem te nasze sprzeczki.
Najwidoczniej znudziło się już jej wyzywanie mojej osoby, ponieważ zabrała Marka i odeszła do domku Aresa. Śmiechy ucichły. 
Córka Zeusa przyjrzała się uważnie każdemu. po czym odezwała się. Miała naprawdę piękny głos.
- Nie musicie się nade mną litować. Na serio. Przeżyję.
- Nikt się nad Tobą nie lituje- próbował tłumaczyć nas Syn Hadesa, co nie wychodziło mu najlepiej.- Po prostu wiemy, jak to jest być nowym.
Patrzyła na niego, tak jakby miała rentgen w oczach. Prześwietlała go na wylot.
- Nie lubię kłamstw- wypaliła.
- Nie kłamiemy- próbowałem ratować Nico, ale chyba nie jestem dobry w tym. Muszę dopisać to, do rzeczy, których nigdy nie powinienem robić.- Tylko zdziwiło nas to, że jesteś Córką Zeusa.
- A co w tym dziwnego!?- zapytała wyzywająco, a niebo przeszyła błyskawica. Szukałem wzrokiem Grovera, ale go nie było. Musiał już dawno uciec.
- N-nic- wyjąkałem. Bałem się jej, tak jak boję się latających świń. Nie pytajcie. Spojrzała mi w oczy. Robiłem wszystko, żeby wytrzymać to spojrzenie. Było ciężko. 
Poczułem jak przeszywa mnie prąd, który krąży w moich żyłach od stóp do mózgu i wszystkich innych szarych komórkach. Na koniec wystąpiło dziwne mrowienie, we wszystkich częściach ciała. Uwierzcie, nie chcecie tego poczuć.
- Jak dowiedziałaś się, że jesteś herosem?-zmieniła temat Annabeth. Uratowała mi życie. Znowu.
- Właśnie. Jak się tu dostałaś?- dodał szybko Nico.
- Nie wasza sprawa- warknęła Martha i na niebie znowu zagościł oślepiający blask. Aż dreszcz mnie przeszył. Myślałem już, żeby wziąć nogi za pas, kiedy powiedziała:
- Sorry, dawno z nikim nie rozmawiałam.
- To może, chociaż teraz spróbujesz?- zaproponowała Córka Ateny.
- Ok. Niech wam będzie, ale potem odczepcie się ode mnie.- powiedziała z rezygnacją w głosie.- Gdy miałam 5 lat zaatakował mnie potwór. Była to dla mnie norma, bo od dawna atakowały mnie dziwaczne stwory, ale ten był inny. Ogromny i straszny. Był to chyba minotaur, ten z mitologii, tylko, że wcześniej nie wierzyłam w mity...
- Jak większość z nas- wtrąciłem, czego później bardzo żałowałem. Martha obrzuciła mnie morderczym spojrzeniem. Obiecałem, że już będę cicho.
- A więc...-ciągnęła dalej- Razem z moją mamą, próbowałyśmy go jakoś zabić, ale był chyba niezniszczalny. Próbowałyśmy wszystkim co wpadło nam pod rękę, ale...
- Ale nie niebiańskiego spiżu...- tym razem to był Nico- Tylko bronią z niebiańskiego spiżu da się zabić, a   raczej strącić potwory do Tartaru.
- Co ty nie powiesz- obrzuciła go zabójczym spojrzeniem. Wiem, co musiał teraz czuć.- Mama powiedziała mi, żebym uciekła, więc zrobiłam co kazała. Schowałam się w głębi pobliskiego lasu. I czekałam. Następnego dnia, szukałam jej wszędzie. Ani śladu. Tylko same zniszczenia. Od tego czasu uciekam. Właściwie ucieczka to całe moje życie. Tylko to mi w życiu pozostało. Po drodze było jeszcze pełno potworów, ale żadnego nie mogłam zabić, jakby były ze stali.- zamyśliła się. Szczerze mówiąc, było mi jej szkoda, ponieważ wiem jak to jest, nie móc zabić jednego potwora, bronią z niebiańskiego spiżu, a co     dopiero wyobrażam sobie masę potworów, a ja bez mojego Orkana. Masakra.- Ale najbardziej dziwiło mnie to, że inni nic nie widzieli...
- To mgła- wyjaśniła Annabeth.- Magiczna osłona dla śmiertelników.
- Domyśliłam się- mruknęła Martha
- Nie sądzę- odburknęła Annabeth.
Toczyłoby to się pewnie dalej, gdyby nie ja.
- A twoja mama?- zapytałem. Nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.
- Zgadnij- spochmurniała Córka Pana Nieba.
- Tak mi przykro- powiedział Nico.
Zapanowało krępujące milczenie, które przerwał Chejron.
- Niedługo kolacja. Radzę iść się przygotować. Wieczorem ogłoszę, kto jutro idzie na misję. przygotujcie
się.- mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem.
Domyślam się, kogo wyśle.
- Jestem Annabeth- powiedział do Marthy, Córka Ateny- Córka Bogini Mądrości i Strategii.
- Fajnie- rzekła bez entuzjazmu Martha.
Z tego wszystkiego zapomniałem się przedstawić.
- A ja Percy- musiałem nadrobić zaległości- Syn Posejdona, Pana Mórz i Oceanów.
- Wiem, kto to Posejdon. Nie jestem głupia- oznajmiła.Wyciągnąłem do niej rękę, ale ona tylko przewróciła oczami.
- Nie, to nie.- mruknąłem- Łaski bez.
- Nie potrzebuję Twojej łaski- warknęła.
Nie zapowiadał się początek cudownej przyjaźni, wręcz przeciwnie
- Nico, Syn Hadesa.- przedstawił się, żeby zmienić temat.
- Cudownie- powiedziała sarkastycznie Martha. Następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku domku Zeusa. Nie wiem, czy Thalia będzie zadowolona ze swojej współlokatorki. To tak jakby połączyć huragan z tornado. Masakra. One niedługo wysadzą ten domek. Miejmy nadzieję, że Zeus nie ma więcej dzieci.
- Ciężko będzie się z nią zaprzyjaźnić.- stwierdziła Annabeth.
- No- westchnął Nico- To będzie nie lada wyzwanie.
Zapanowało milczenie. Zastanawiałem się, dlaczego tak źle idzie nam nawiązanie kontaktu z Marthą. A może to przez naszych ojców. Chciałem się zapytać Nico, co o tym sądzi, ale on oddalił się, zostawiając mnie sam na sam z Córką Ateny.
- Przepraszam- powiedziałem
- Za co?- zapytała.
- Za to, że jestem totalnym idiotą- odpowiedziałem.
- Niestety, nie zmienisz tego. Z tym już się urodziłeś.- naśmiewała się za mnie Annabeth.
- Pocieszyłaś- mruknąłem i powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Złapałem ją w talii. Nasze usta się spotkały. Czułem się jak w siódmym niebie, ale oczywiście bez Zeusa :)
- Sorry, to ja Cię powinnam przeprosić- oznajmiła, jak tylko się od siebie odsunęliśmy.
- A to niby za co?- zdziwiłem się.
- Bo byłam zazdrosna- wyjaśniła.
- I miałaś powód- trochę zrobiło mi się głupio, że mogłem przez moment zauroczyć się w Córce Zeusa. I tak nic by z tego nie było. Zeus i Posejdon, to przecież odwieczni wrogowie. Ale na szczęście, była to tylko chwila. Przysięgam.
- Kocham Cię- szepnęła i mocno mnie przytuliła.
'Ja ciebie też"-pomyślałem, ale znacie mnie i tak nic nie powiedziałem.

***Perspektywa Nico***

Poszedłem się przejść, żeby trochę ochłonąć, bo nie ukrywajmy, Martha działa mi na nerwy. Nie, że jej nie lubię, czy coś, albo że jest brzydka, bo nie jest, ale nie lubię jej ojca, a ona jest strasznie do niego podobna. To jej spojrzenie. Na samą myśl, przeszywa mnie prąd. Wiem, że nie powinno się oceniać ludzi po ich rodzicach, ale przyznajcie, podobieństwo ogromne. Miejmy nadzieję, że się mylę.
Skręciłem w stronę lasu. Robiło się już ciemno, więc jak dla nie super. Uwielbiam ciemność. Nagle mnie zatkało. Dosłownie. Zauważyłem Córkę Zeusa z bandą dzieci Aresa, tj. z Clarisse, z Chris'em, z Mark'em i jeszcze kilkoma, których znałem tylko z widzenia. Najdziwniejsze było to, że stali tam i śmiali się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Martha trzyma się z Clarisse? Nic mnie dzisiaj już chyba nie zaskoczy. Bynajmniej tak myślałem, dopóki nie zobaczyłem kogoś w krzakach. Ktoś ich obserwował. Kto? Postanowiłem to sprawdzić. Podszedłem bliżej i nie wierzyłem własnym oczom. To była...
- Cześć- przestraszyłem ją.- Nie ładnie tak podsłuchwać.
- Hahaha. Bardzo śmieszne-odpowiedziała.- Chciałam zobaczyć, jak wygląda moja...no, wiesz...siostra.
- Siostra?- zdziwiłem się, ale po chwili przypomniałem sobie, że Thalia też jest Córką Zeusa, a więc to znaczy, że Martha to jej...siostra.
- Przeszywana- dodała szybko.
- Skąd wiesz?- dopytywałem.
- Chejron mnie powiadomił- oznajmiła.- Nie mogę uwierzyć, że ona trzyma się z...z nimi.
- Ja też- westchnąłem- A zapowiadała się piękna przyjaźń.
- Naprawdę?- zaskoczyłem ją.
- Nie, tylko żartuję. Z nią nie da się zaprzyjaźnić. Jest wredna i przerażająca.- spojrzałem na Egidę, tarczę, przed którą nawet najstraszniejszy potwór ucieka.- No, proszę. Zupełnie jak Ty...
Obrzuciła mnie zabójczym spojrzeniem. Tak samo jak Martha.
- Przestań- popchnęła mnie do tyłu i przewróciłem się.
- Masz rację. Ty jesteś gorsza- dodałem, podnosząc się, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Nie mów tyle, bo się muchy zlecą- warknęła. Usłyszałem grzmot. Wolałem zakończyć ten spór.
- Dobra, przepraszam- powiedziałem.
- Wiesz może, gdzie jest Percy- zapytała. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Tak na pomoście- odpowiedziałem- Przynajmniej był tam dwadzieścia minut temu. A co? Bo wiesz, Percy jest już zajęty. Hahaha.
- Nie Twoja sprawa!- wrzasnęła. Myślałem, że nas usłyszeli, ale najwidoczniej nie mają dobrego słuchu.
Nagle Córka Zeusa zniknęła gdzieś w mroku. Zacząłem sobie uświadamiać, jak one są do siebie podobne.


Dłuższego nie mogłam już wymyślić. Cieszę się, że w ogóle go skończyłam.
Komentujcie, czy się podoba.
Życzę wszystkim wesołych wakacji :* 
    
    

niedziela, 22 czerwca 2014

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

Rozdział 3

Zdziwienie

***Perspektywa Percy'ego***

Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. W sumie nic nowego.
Przecież jest pełno nowych herosów, a on chce mi kogoś przedstawić? Kogo?
Kto jest, aż tak ważny?
Masa podobnych pytań zawalała mi (i tak już przepełnione) myśli. Jednak posłusznie (co do mnie kompletnie nie podobne) poszedłem za Chejronem, nie zadając w ogóle pytań. Uwierzcie mi, trudno było.
- Percy! Annabeth!- usłyszałem za sobą znajomy głos- Gdzie idziecie?
Ukazał mi się, biegnący do nas, Nico di Angelo, we własnej osobie, syn Hadesa i mój kumpel. Wcale się nie zmienił, od kiedy go ostatnio widziałem. Brązowe, wręcz czarne oczy, otoczone ciemnymi cieniami, a w nich iskierki szaleństwa, włosy miał nadal krucze, roztargane na wszystkie strony, twarz bladą jak śmierć, czarny podkoszulek z czaszką, czarne spodnie, czarną skórę. Typowy syn Pana Podziemi. Chwileczkę...O nie! On jest o jakiś centymetr wyższy ode mnie! Niedorzeczne!
- Cześć, chłopie.- powiedziałem bez entuzjazmu- Urosłeś.
- Nico!- zawołała Annabeth- Jak dobrze Cię widzieć! Gdzie byłeś?
- W podziemiach.- odpowiedział- U ojca na herbatce. Uwierz mi, same nudy.
Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
- Musiałem umilić mu czas.- mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- Nico, miałeś wrócić jutro, co się stało?- zapytał Chejron.
- Nic wielkiego. Po prostu ojciec miał mnie już dosyć. Powiedział, że zatruwam mu życie.- odparł chłopiec.- Z resztą, jak zawsze.
- W takim razie chodź z nami.- zaproponował centaur.
- Z chęcią. - oznajmił Nico- Ale...
- Nieźle się tu urządziłeś.- przerwałem mu- Jedzie śmiercią na kilometr.
Wszyscy troje zaczęliśmy się śmiać i powędrowaliśmy za Chejronem w stronę jeziora. Dopiero teraz zauważyłem, że na końcu pomostu stał Grover z jakąś dziewczyną i chłopakiem. Na pewno nie byli rodzeństwem, ponieważ mieli kompletnie inny kolor włosów. A może? Nie jestem dobry w te klocki, bo sam mam brata cyklopa. Zero podobieństwa.
Byli odwróceni do nas plecami, więc nie widziałem ich twarzy. 
Wreszcie, kiedy weszliśmy na pomost, Grover musiał nas usłyszeć, ponieważ odwrócił się i podbiegł do nas, po czym uściskał mnie.
- Peeercy!- zabeczał.
- Stary, cieszę się, że Cię widzę.- wydusiłem.- Ale dusisz...
- Sorry, po prostu nie mogę uwierzyć, że...
- Żyję?- dokończyłem.- Tak, wiem. To naprawdę zaskakujące!
Oboje dostaliśmy napadu śmiechu.
- Ekhem...- Chejron zaczął się niecierpliwić.- Grover, może pochwalisz się, kogo przyprowadziłeś wczoraj do Obozu.
Spojrzałem na chłopaka. Miał włosy koloru jasnego brązu, seledynowe oczy, piegi na nosie. Nie miałem pojęcia kogo może być synem dopóki, dopóty nie spojrzałem na jego wyraz twarzy.
- To jest Mark.- wyprzedził mnie kumpel.- Syn Aresa.
Mark uśmiechnął się lodowato. W jego oczach była żądza mordu. Że też wcześniej tego nie zauważyłem. 
Przeniosłem wzrok na dziewczynę i szczęka mi opadła. Ona była po prostu piękna, cudowna. Ciemno-brązowe włosy opadały jej na ramiona, twarz miała łagodną, ale stanowczą, figurę nienaganną, a oczy. Oczy to miała zniewalające. Niebieskie jak najczystsze niebo, ale to na pierwszy rzut oka. Gdy przyjrzałem się bardziej, zobaczyłem, że szalała w nich burza, błyskały błyskawice. Chwila, moment...takie oczy ma przecież...Nie, to niemożliwe.
Nie mogłem oderwać od niej wzroku, co było naprawdę upokarzające. Wiedziałem jednak, że Nico ma tak samo. Po prostu, przeczucie. Na szczęście ona tego nie zauważyła, ponieważ przypatrywała się uważnie Chejronowi. Nie na co dzień, spotyka się centaury. Niestety, na moje nieszczęście Annabeth to zauważyła i dała mi kuksańca.
- Przestań.- szepnęła- Ślinisz się.
- Kto? Ja?- jednym ruchem ręki wytarłem buzię. Nie kłamała.
- A to jest Martha.- mówił dalej Grover- Córka Zeusa.
Te słowa kompletnie wyprowadziły wszystkich z równowagi. Przyznaję, przez moment przeszła mi ta myśl przez głowę, ale nie wierzyłem w to. A jednak...

  


Dostałam weny, więc zaraz piszę kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba :D
Piszcie, co można byłoby zmienić.^^

♥Marry♥

piątek, 20 czerwca 2014

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

Rozdział 2

Nareszcie w domu

***Perspektywa Percy'ego***


Kiedy dolecieliśmy do Obozu Herosów, czułem jakby minęło 100 lat i wszystko wróciło do normy. Można tak powiedzieć, bo trochę się tu zmieniło. Annabeth odbudowała zniszczone budynki i teraz Obóz wyglądał jak...no nie wiem...hmmm...jak Olimp. No dobra, może troszeczkę przesadziłem, ale tylko trochę. Miło było: zobaczyć nowych herosów, jak i starych obozowiczów, przypomnieć sobie życiowych wrogów, np. taką Clarisse, która właśnie obrzuciła mnie spojrzeniem "Jak śmiesz jeszcze żyć!?". Oczywiście odwzajemniłem spojrzenie, tylko że moje mówiło bardziej "Mnie też miło Cię znów widzieć." 
A jednak, coś było nie tak. Wszyscy chodzili przestraszeni, zdenerwowani. To chyba jest związane z tym głosem. Wiem, mądry jestem. 
Wreszcie doszliśmy do Wielkiego Domu. Po prostu skakałem z radości, że będę musiał znowu spotkać się z tym dziadem Dionizosem.
- Chejronie!- Annabeth rzuciła się mu na szyję, gdy tylko go zobaczyła, a ja w tym czasie rozglądałem się za panem D. Na szczęście nie było go w domu. Uff.
- Bardzo się cieszę, ze Cię widzę!- powiedziała.
- Ja też.- odrzekł centaur- Czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Chyba wiesz.- rzekłem, oczywiście nie było mnie stać na co innego.
- Ach, tak. Myślałem, że się stęskniliście.-westchnął.
- Ależ, tak!!!- krzyknęła Annabeth. Wiedziałem, że Chejron był dla niej jak ojciec.- Tylko, że widzisz, ten głos...
- Tak, rozumiem.- przytaknął centaur.
- Też go słyszeliście?- zapytałem.
- Tak.- spochmurniał Chejron.- Okropnie mnie zaniepokoił. Annabeth, wiesz do kogo należał?
Córka Ateny wyglądała strasznie. Cała blada, pot na twarzy, w oczach strach, jakby sama myśl o tym przyprawiała ją o dreszcze.
- Gaja.- wyszeptała.
- Co!?- krzyknąłem- To niemożliwe!
- Możliwe.-odpowiedział Chejron.- Ale...
- Equiotaury występują tylko w Japonii...-przerwała mu Annabeth, jakby wiedziała, o co chciał zapytać nauczyciel-...wątpię,aby były takie mądre, żeby przylecieć i zaatakować Amerykę, prawda?
Chejron przytaknął.
- A więc...-ciągnęła dalej-...ktoś musiał nimi manipulować.
- W takim razie znamy miejsce pobytu Gai.-odparł centaur.
- Tak - przytaknęła Córka Ateny.
- Czekaj, czekaj.- nie chciałem się z nią sprzeczać, ale coś mi nie grało.- Mówisz, że Gaja powstała. Ok. Tylko dlaczego miałaby manipulować Orkoniami?
- Equiotaurami, Glonomóżdżku.- poprawiła mnie Annabeth.
- Właśnie- przytaknąłem.
- Ponieważ trzy tysiące lat temu, w bitwie z tytanami, Equiotaury były jej najwierniejszymi sługami. Myślisz, że to się zmieniło?- zapytała.
- No, nie. Spoko, a dlaczego niby miałaby atakować herosów, właśnie teraz?
- Percy, pomyśl. Rok temu zabiliśmy jej syna, a przecież wystarczy rok na zgromadzenie potrzebnego wojska i odzyskanie sił.- rzekła Annabeth- Może i masz jakiś talent, ale tym talentem na pewno nie jest logiczne myślenie. Szkoda.
- Przepraszam, nie było pytania.- poddałem się. Mógłbym zacząć kłótnie, ale nie lubię się z nią kłócić.
Chejron chodził w kółko wokół sofy. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.
- Czas, aby wypełniły się słowa przepowiedni Rachel.- powiedział.
- Kto idzie?- po prostu musiałem się zapytać. Oznaki ADHD.
- Siedmiu herosów, geniuszu.- odpowiedziała Annabeth.
- Aha. No tak.
- Jeśli mówimy już o herosach, to musicie kogoś poznać.- odrzekł centaur.
Spojrzałem na Annabeth. Wyglądała na równie zaskoczoną.



I oto moi drodzy II rozdział dobiegł końca. Komentujcie, czy wam się podoba. Mówcie, co można byłoby zmienić. Oczywiście będę starała się poprawiać błędy.


♥Marry♥
    

czwartek, 19 czerwca 2014

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

Rozdział 1

Słyszę głosy

***Perspektywa Percy'ego***


Wróciłem, a raczej można tak powiedzieć.
Po walce z Kronosem, wszystko jest idealne. Potwory nas nie atakują. Od poniedziałku do piątku widuję z Annabeth, a w weekendy ona pracuje na Olimpie jako architekt. Będziemy żyć długo i szczęśliwie.
Ok, a teraz wróćmy do realu.
Właśnie razem z Annabeth uciekamy przed...hmmm...nie za bardzo wiem czym. To coś jest...eeee...jak to powiedzieć: pół orłem, pół koniem. Powiedziałbym, że to centaur, ale to byłoby zanim spotkałem centaury. Teraz nazwałem go orkoniem (kumacie orzeł + koń), lecz wątpię, żeby była to jego prawdziwa nazwa. A teraz pozwólcie, że skupie się na ucieczce.
- Aaaaaaaaaa!!!-wrzeszczałem jak dziecko- GONI MNIE ORKOŃ!!!
- Uspokój się!-krzyczała Annabeth- To nie żaden Orkoń, tylko Equiotaur!
- Byłem blisko!-odkrzyknąłem, robiąc unik. To Cośtamtaur miało dziób orła i przednie, ostre jak mój miecz szpony, a cała reszta była koniem (tak mi się wydaje). Z resztą i tak o mało nie zginąłem.- A co to w ogóle jest?
- Starożytny stwór, Glonomóżdżku!-odpowiedziała Annabeth.
- Aha, tyle to też wiem.-mruknąłem.
Ciąłem Orkanem jak najęty, ale nie miałem zielonego pojęcia jak to coś zabić, a raczej odesłać do Tartaru.
- Coś jest nie tak.-powiedziała Annabeth.
- Zauważyłem.-burknąłem- Ale co?
- One pojawiają się tylko w Japonii. Dziwne. Zazwyczaj nie opuszczają swojego terytorium.-wyjaśniła.
- Może zmieniły zwyczaje?-zapytałem.
Pokręciła przecząco głową.
- Użyj czasami mózgu, Percy. Wątpię, żeby po trzech tysiącach lat Equiotaury zmieniły tradycje.-       odpowiedziała.
- Tylko zapytałem.-uniosłem ręce w geście kapitulacji, kompletnie zapominając, że walczę.
- UWAŻAJ!!!-wrzasnęła Annabeth i popchnęła mnie w bok.
- Dzięki.-wymamrotałem.
Ku mojemu zdziwieniu, wzięła swój sztylet i dźgnęła nim w Equiotaura z taką gracją, jakby był pluszowym misiem. Była naprawdę rozzłoszczona.
- WOW -zaniemówiłem, a rzadko to się zdarza.
- Musimy jechać do Obozu Herosów i opowiedzieć o wszystkim Chejronowi.
- Jak chcesz.- naprawdę było mi to obojętne, bo nie widziałem w tym nic dziwnego. Potwór, który chce nas zabić. Norma.
Zagwizdałem z całych sił i po chwili na niebie pojawiły się dwa ciemne kształty. Pegazy. Mój stary kumpel Mroczny i Szarlotka.
Hej, szefie.-usłyszałem w myślach- Jak leci?
- Nie najlepiej.-odpowiedziałem i nagle po tych słowach zatrzęsła się ziemia, aż zwaliła nas z nóg. Dosłownie. Przez sekundę myślałem, że to Nico, syn Hadesa, lecz po chwili zmieniłem zdanie, ponieważ usłyszałem lodowaty, kobiecy głos, dochodzący gdzieś z ziemi:
- ZGINIECIE HEROSI. TO JUŻ WASZ KONIEC.
Wzdrygnąłem się. Annabeth wyglądała na przerażoną. Nic dziwnego. Znając życie pewnie wyglądałem jeszcze gorzej, a wiem to, bo przyznaję, bałem się okropnie.
- Chyba lepiej będzie, jak polecimy do Chejrona.-odezwałem się po minucie milczenia.
Wreszcie się w czymś zgodziliśmy.




Pierwszy rozdział dobiegł końca. Proszę komentujcie i oceniajcie co można zmienić.
Następny postaram się dodać jutro, bo mam już pomysł.

♥Marry♥

Wprowadzenie

Hejooo^^ Chciałabym powiedzieć co nieco o tym, o czym będę pisać. Więc, pragnę przedstawić swoja wersje dalszych losów herosów z książki pt. "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy...". Miałam dużo blogów, ale to będzie mój pierwszy blog tak jakby w formie książki, więc z góry przepraszam za błędy (różnego rodzaju). Jak już mówiłam, chcę podzielić się swoją wersją wydarzeń, które nie każdemu mogą się spodobać, dlatego piszcie w komentarzach co można byłoby zmienić. Jestem przygotowana na krytykę,  więc śmiało ;)) Będę starała się poprawiać błędy (o ile będą w miarę moich możliwości xd). Ok, a może teraz trochę o mnie. Ekhem... Jestem w 1 gimnazjum. Pochodzę z Polski. Lubię nic nie robić, całkiem nieźle mi idzie z chemi (na serio, dziwne nie?), grać w piłkę nożną (siatka i tenis też ujdą) śpiewać, czytać (oczywiście zależy co), oglądać filmy, wkurzać przyjaciół. Jestem strasznie pokręcona, ale jest spoko :)))) Mam jeszcze pełno zainteresowań. Haha, ale wy ich nie poznacie ;p Nie chcę zanudzać -.- Lecę wymyślać rozdział. Życzcie powodzenia ;>

♥Marry♥