*Ten rozdział jest z dedykacją dla Breeze, która niedawno skończyła pisać swojego bloga. Taka motywacja, żeby wreszcie stworzyła nowy ^^
Rozdział 25
Plan "zabić Córkę Zeusa"- rozpoczęty
***Perspektywa Nico***
Leżałem bezwładnie na łóżku, patrząc tępo w sufit. Na dworze, trwały przygotowania do pogrzebu Syna Apollina. Za jego śmierć obwiniałem tylko i wyłącznie siebie. Nie powinienem był zostawiać Marthy samej, ale byłem pewny, że sobie poradzi. Coś mi w tym wszystkim nie grało. Wątpię, żeby sama z siebie zaatakowała tego herosa... Może ją podpuścił? A może ona po prostu jest tym za co ją uważają... Za niebezpieczne stworzenie, które trzeba jak najszybciej zlikwidować. Już sam nie wiem, co o tym sądzić. Usłyszałem trzask drzwiami. Do pokoju wparowała Annabeth. Zatrzymała się w pół kroku i głośno jęknęła.
- Nico, tyle razy mówiłam ci, żebyś wreszcie zmienił ten wystrój...- rozejrzała się z niesmaczeniem.- Przecież tu jest tak ciemno... I mógłbyś od czasu do czasu tu posprzątać. Nie wiem. Chyba dostaniesz ode mnie na urodziny miotłę. Ja się dziwię, że ty się jeszcze o coś nie potknąłeś.
Podniosłem się leniwie, rozglądając się dookoła.
- Przecież jest dobrze- wzruszyłem ramionami.- Z resztą... Mówisz to za każdym razem, gdy tu wchodzisz... Gdybyś dotrzymała słowa i kupiłaby mi te wszystkie miotły jakie mi obiecujesz kilka razy dziennie, to miałbym ich nieskończenie wiele, a jakoś jeszcze nie opanowałem sztuki latania. Może zamiast tego kupisz mi robota sprzątającego. Bardziej się opłaca.
Walnąłem się spowrotem na łóżko.
- Tak, żebyś się jeszcze bardziej rozleniwił, ty leniu ty- warknęła, odsuwając na bok stertę ubrań, która leżała na środku pokoju.- Czy ty się wreszcie nauczysz czegokolwiek, co wychodzi poza granicę twojego łóżka? Cały czas nic tylko gnijesz na tym...
- O właśnie- przerwałem jej.- Ja tu sobie będę gnił, a ty mi proszę nie przeszkadzaj...
- Nico!- wrzasnęła.
- I muszę cię powiadomić, że ostatnio robiłem coś, co wychodzi poza granicę mojego łóżka... Wiedz, że zrobiłem sobie kanapkę.
Spojrzała na mnie z rezygnacją.
- Bogowie... Wykańczasz mnie. Przez ciebie szybciej osiwieję...
- Z szarym ci do twarzy- wtrąciłem. Spiorunowała mnie spojrzeniem.- A tak w ogóle to robiłem za niańkę... zapomniałaś?
- Jak mogłabym zapomnieć. Jesteś tak cudowną nianią, że aż został zamordowany heros, a sprawczyni tego całego zamieszania, czyli twoja podopieczna, uciekła. Jedynie pogratulować- zaczęła bić mi brawo.- Kompletnie się do tego nie nadawałeś. Dlaczego właśnie ciebie poprosiłam o pomoc?- mruczała pod nosem.
- Ja ci powiem dlaczego...- zawahałem się. W sumie to nie wiem dlaczego.- Albo i nie. Ann, każdy, kto ma chociaż trochę rozumu, nie poprosiłby mnie o pomoc, nawet w wieszaniu firanek...
- Masz szczęście, że ostatnio w obozie zginęło wielu herosów, bo dam głowę, że wisiałbyś na pobliskiej latarni.
- Masz szczęście, że nie jestem w nastroju, bo dam głowę. że byłabyś głównym daniem dla Cerbera- burknąłem zirytowany.
- Problem w tym, że Cerber mnie lubi, bo w porównaniu do ciebie, okazuję mu uczucia- stwierdziła.
- Kurde...
- Posłuchaj Nico, musimy znaleźć Marthę, bo nie wiadomo, czy poradzi sobie sama. Pewnie teraz jest w szoku i może działać zbyt spontanicznie...
- Pffff, ona zawsze działa ZBYT spontanicznie- specjalnie zaakcentowałem wyraz "zbyt".
- Ale trzeba jej pomóc...
- Moja rola tu się kończy...
- Nie, Nico! TWOJA rola tu dopiero się zaczyna!- wrzasnęła.
- Dobra. Tylko wyluzuj...- próbowałem ją uspokoić.- Wyglądasz jak taki burak, który za długo leżał na słońcu.
Nie odpowiedziała. Najwyraźniej nie miała zamiaru wdawać się ze mną w kolejną kłótnię. Wstałem i powoli podszedłem do szafy, którą po chwili otworzyłem. Przeleciałem wzrokiem swoje ubrania. Wszystkie były czarne, więc nie miałem dużego wyboru. Stałem tak w zamyśleniu, oparty o drzwiczki przez dłuższą chwilę.
- Szukasz ciuchów?- zapytała mnie zaskoczona Annabeth.
Spojrzałem na nią zirytowany.
- Nie kurde, wejścia do Narnii...- warknąłem. Córka Ateny patrzyła na mnie spode łba. Po prostu chciałem grać na czas, bo nie miałem zamiaru zmarnować kolejny, piękny wieczór, który wydawał się w sam raz na oglądanie horrorów i wpieprzanie chipsów, na zaprzątanie sobie głowy problemami napalonej na krew nastolatki. Ale w życiu nie ma sprawiedliwości. W końcu wyciągnąłem pierwszą, lepszą kurtkę, bo na dworze było dosyć chłodno, ubrałem ją i poszedłem w kierunku drzwi.
- Idziesz, czy czekasz aż się zestarzeję?- zapytałem zdenerwowany.
- Kuszące...- rzuciła, wychodząc z mojego domu.
Wyruszyliśmy na poszukiwanie Córki Zeusa, która mogła być wszędzie.
***Perspektywa Marthy***
Stałam jak wryta. Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam się nawet ruszyć. Wpatrywałam się jak w obrazek na scenkę, która miała miejsce naprzeciwko mnie. "To koniec"- pomyślałam.-"Przecież jak on mnie zauważy, to będzie już po mnie". Na dodatek fakt, że odurzał mnie zapach krwi, tak mocno, że nie potrafiłam trzeźwo myśleć, wcale nie pomagał. Fala zimna, przeszła przez moje ciało. Czułam w sobie, dosłownie- mrok. Widziałam wszystko wyraźniej. Każdy zakamarek ulicy, każdy papierek, który na niej leżał. Wiedziałam jedno. Przemieniłam się. Większa część mnie chciała przyłączyć się do tamtego kolesia, ale coś mówiło mi, że nie rozwiąże to moich problemów. Że gdy posłucham i ulegnę, to będę taka jak on. Obserwowałam go jeszcze przez chwilę. Wiedziałam, że muszę działać szybko, bo nie mogę pozwolić, by on zabił tę dziewczynę. Nie wyglądał na jakiegoś starego i doświadczonego wampira. Była nawet spora szansa, że go pokonam. Podjęłam wreszcie decyzję. Zaatakowałam.
***
Musiałam naprawdę hałasować, bo ledwo zrobiłam trzy kroki, a on momentalnie się odwrócił. Zatrzymałam się. Krew leciała mu stróżkami z ust. Wyglądała i pachniała, tak smakowicie. Mimowolnie się oblizałam. Patrzył na mnie zaciekawiony.
- Nowa?- zapytał.
Głos mi odjęło. Patrzyłam z pożądaniem na dziewczynę, która teraz leżała bezwładnie na drodze.
- Powinnaś wiedzieć...- powoli zbliżał się w moim kierunku.- Że ta ulica jest już zaklepana. Znajdź sobie własną. Tylko uważaj- stał teraz może jakiś metr ode mnie.- Dwie ulice stąd żeruje mój brat, a gdybyś na niego trafiła, no to zgon na miejscu...- uśmiechnął się szyderczo. Wpatrywałam się w jego umazaną brodę.- Na co czekasz? Mam się odmyśleć?
Nie mogłam dłużej czekać. Powoli wyjęłam sztylet, bo tylko to miałam i rzuciłam się na niego. Nie wiem jak, ale momentalnie znalazł się za mną, unieszkodliwił mi ręce, chwycił za głowę, którą wykręcił w dziwny sposób. Miał teraz jak na talerzu moją tętnicę. Czułam jego oddech. Jego chwyt był tak silny, że bolało cholernie mocno, gdy trzymał mnie w uścisku. Dusiło mnie. Z trudem łapałam powietrze. Przystawił swoje usta do mojego ucha.
- I co ja mam z tobą zrobić?- wyszeptał. Szarpałam się, ale nie mogłam wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. Jeden niewłaściwy i już po moim karku.
Nagle na końcu ulicy ni stąd, ni zowąd pojawił się kolejny chłopak. Gdy nas dostrzegł, pokręcił zrezygnowany głową i ruszył w naszym kierunku.
- Mówiłem ci Aiden, żebyś sobie dzisiaj odpuścił...- powiedział na tyle głośno, abyśmy go mogli usłyszeć- Już coś podejrzewają...
Zaraz, moment. Ja znam TEN głos.
- Ty...- wysyczałam.
- On?- zdziwił się koleś imieniem Aiden, który miał zamiar mnie zagryźć. Zwolnił uścisk. Wdech, wydech, wdech, wydech. Napawałam się powietrzem, bo nie wiadomo. Za chwilę mógł ponownie mnie złapać, tym razem z podwójną siłą.
- Ty jesteś tym typem z knajpy...- wychrypiałam.
- A ty jesteś tą laską od potworów- powiedział obojętnie. Przyglądał mi się uważnie.- Hmmm, dziwne. Nie wyczułem ciebie... Ty pewnie jesteś z tych, którzy się głodzą... Żałosne...
- Powiedziałeś mi, że masz młodszego brata... Po co ci to było? Przez chwilę nawet ci współczułam...
- Mam młodszego brata, a ty chyba miałaś już przyjemność go poznać- wskazał głową na chłopaka, który stał za mną.- Nie pałamy jednak do siebie miłością- dodał posępnie.
- Wy zabijacie tych niewinnych ludzi... To WY spowodowaliście te wszystkie wypadki...
- Może, ale kogo to obchodzi- wzruszył ramionami.- Ostrzegałem cię, żebyś nie bawiła się w detektywa...
- To co mam z nią zrobić- zapytał kompletnie zdekoncentrowany Aiden.
- Nie potrzebujemy jeńców- oznajmił lodowato.- Zabij.
W jednej chwili poczułam jak wbija swoje kły w moją szyję. Byłam sparaliżowana, Nie mogłam nawet drgnąć. Zimno. Chyba tylko tak mogę opisać, to co wtedy odczuwałam. Krew odchodziła mi z wszystkich części ciała. Byłam słabsza niż kiedykolwiek. Po dłuższym czasie, czułam tylko ból. Piekący ból w okolicach szyi. Wszystko inne ręce, nogi, zdrętwiały mi niemiłosiernie. Dziwiłam się, że mogę jeszcze stać o własnych siłach. W uszach mi dzwoniło. Inaczej wyobrażałam sobie śmierć. To Gaja miała mnie zabić. Byłam zła sama na siebie. Po co ja się w to wszystko mieszałam? Mogłam stać z boku i przyglądać się... Czy nie byłoby o wiele prościej? Księżyc zakryły gęste, ciemne chmury. Całe niebo zachmurzyło się. Co chwilę sklepienie przeszywała błyskawica. W oddali słychać było grzmoty. Całą resztkę sił chciałam wykorzystać na usmażenie tych dwóch, ale byłam zbyt osłabiona. Mogłam tylko odwrócić ich uwagę. Nie zrobiło to na nich jednak wielkiego wrażenia. Jakby przez mgłę widziałam Ethan'a, który przyglądał mi się intensywnie, jakby podejrzewał, że to moja sprawka. Całą uwagę skupiłam na piorunach. Liczyło się tylko to, żeby nie poddać się zbyt szybko. Jeśli ma to być koniec, niech chociaż mnie popamiętają. Ledwo dochodziło do mnie, co się działo. W pewnej chwili Aiden odskoczył ode mnie jak poparzony, a ja upadłam wykończona na ziemię. Kątem oka widziałam jak Ethan do niego podchodzi.
- Co jest?- pytał zaskoczony.
- Jej krew- wysapał, patrząc na mnie z zniesmaczeniem.- W jednej chwili zamieniła się w słoną wodę. SŁONĄ.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Jednak nie tak łatwo jest się mnie pozbyć. Ostatkami sił podniosłam się i chwiejnym krokiem podeszłam do tej dziewczyny. Żyła. Uklękłam przy niej, potrząsając nią, żeby się obudziła.
- Hej- powiedziałam. Gdy tylko mnie zobaczyła w jej oczach widać było przerażenie.
- Nie, proszę, zostaw mnie... To boli- mamrotała. Było mi jej żal. Naprawdę.
- Nie skrzywdzę cię...- oznajmiłam półprzytomna. W głowie mi się kręciło, ale wciąż miałam świadomość tego, co robię. Nie wyglądała jednak na przekonaną. Najwidoczniej mój wygląd nie pasował do słów, które wypowiedziałam.- Posłuchaj mnie. Musisz stąd uciekać. Już.- ponagliłam ją wzrokiem. Przestraszona podniosła się i ciężkim krokiem zaczęła biec w stronę głównej ulicy. Bałam się, że któryś ją zaatakuje, ale oni patrzyli na mnie zdumieni. Jedyne co pamiętam to zaniepokojone słowa Ethan'a:
- Jest przeklęta.
Następnie kompletnie straciłam przytomność.
***Perspektywa Percy'ego***
Byliśmy w drodze powrotnej. Od naszego wyjazdu Dominik nie odezwał się ani słowem. Wiem, że był na mnie wściekły, ale nie mogłem pozwolić by coś stało się Annabeth. Posejdonowi naprawdę bardzo zależy, żeby Martha nie dostała się w ręce Gai. Na razie nie mam broni, która ją zabije, więc wystarczy, że przyprowadzę ją do ojca, a później poproszę dzieci Hefajstosa, żeby mi taką wyważyli. Mój brat patrzył tępo w podłogę i nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Jakby w ogóle mnie tu nie było. Poprosiłem Argusa, aby nie zważał na przepisy drogowe i dowiózł nas jak najszybciej do obozu. Skoro Córka Zeusa uciekła kilka godzin temu, to nie mogła zajść za daleko. Choć teraz to nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Obiecałem sobie, że przez cały czas będę miał Annabeth na oku albo każę komuś ją pilnować. Cisza jaka panowała w aucie, kompletnie dobijała mnie psychicznie.
- Język ci odcięło?- zapytałem ironicznie. Odwrócił głowę w stronę okna, całkowicie mnie olewając.- Jak chcesz, tylko później nie miej do mnie żadnych pretensji. Ja chciałem z tobą rozmawiać, to ty sprawiasz trudności. Zapamiętaj na wszelki wypadek, jakby pytali...
- Zamkniesz się wreszcie?- burknął.
- Naprawdę mi przykro... Posłuchaj, znajdziemy jakieś wyjście z tego bagna...
Zaczął monotonnie stukać palcem po moim kolanie.
- Co ty odwalasz???
- Szukam wyłącznika- mruknął.
- No dobra. Rozumiem, że cię wkurzam, ale szukanie "wyłącznika" to już przesada.
Przewrócił oczami i odwrócił się do mnie plecami. Cudownie.
Samochód zatrzymał się. Odetchnąłem z ulgą. W końcu znalazłem się w domu, nie że u ojca czułem się jak w oborniku czy coś... A zresztą. Wychodząc z auta, wziąłem głęboki wdech. Zapach mojego dzieciństwa: stęchlizna jeziora i odór Dionizosa w jednym. Nic tylko wdychać.
Była noc, więc trudno dostrzegałem jakiekolwiek zarysy drzew. Raz po raz za plecami można było usłyszeć dźwięki wydawane przez sowy. Wiał chłodny wiatr. Nawet przyroda sprzyjała mordercom.
Już mieliśmy iść w kierunku wzgórza, kiedy usłyszeliśmy głosy. Kłóciły się, w jakim kierunku iść. Wsłuchałam się bardziej. Kątem oka dostrzegłem, że Dominik również stoi i słucha. Po chwili zza krzaków wyłoniły się dwie sylwetki. Nie widziałem do końca kto to, ale domyśliłem się po barwie głosów.
- ZAPOMNIAŁEM, ŻE TO TY ZAWSZE MASZ RACJĘ- zaakcentował każdy wyraz Nico.
Annabeth spiorunowała go wzrokiem.
- Cieszę się, że w końcu do ciebie dotarło- warknęła.
Razem z Dominikiem stałem jak wryty. Co oni tu robią o tej porze?
- Hej. Nie chcę wam przeszkadzać, ale właśnie przestraszyliście wszystkie żyjące stworzenia w tym lesie...- zacząłem niepewnie.
- I wszystkich obudziliście- dodał mój brat.
- Percy!- Annabeth rzuciła mi się w ramiona.
- Co tu robicie?- zapytał Syn Hadesa.
- Właśnie miałem spytać o to samo- powiedział Dominik.
- Ale ja zapytałem pierwszy- rzucił oschle Nico. Był wściekły i raczej nie nadawał się do dyskusji.
- Co ty mu zrobiłaś?- zapytałem Córkę Ateny. Wzruszyła ramionami i delikatnie mnie pocałowała.
- Wróciliśmy od ojca- odpowiedział na pytanie Syna Hadesa Dominik.- A wy?
- My poszliśmy sobie na spacer. Kondycja przede wszystkim- oznajmił z sarkazmem Nico.
- A tak na serio, to wyruszyliśmy na poszukiwanie Marthy, zanim komuś zrobi krzywdę...- powiedziała Annabeth.
- Chyba raczej sobie- poprawił ją Syn Hadesa.
Patrzyłem na nią zaskoczony, choć Dominik też wyglądał jakby mu powiedzieli, że jest co najmniej bogiem... Haha żartowałem. On wyglądał jakby ktoś przywalił mu z patelni...
- Posejdon powiedział wam o wszystkim, co nie?
- Tak- odpowiedzieliśmy chórem, nieco osłupiali.
- No to może nam pomożecie. Przecież co pięć głów, to nie jedna- powiedział bez entuzjazmu Syn Hadesa.
- Jest nas czworo- sprostowała go Annabeth.
- Ty się liczysz podwójnie- rzucił z ironią Syn Hadesa.
- My nie...- zaczął stanowczo mój brat.
- My nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy odmówili- dokończyłem za niego. Plan "zabić Córkę Zeusa" rozpoczęty.
Hej :D Dodałam. Wreszcie. Teraz nie wiem kiedy będzie kolejny, ale postaram się go dodać jak najszybciej. Hah, to będzie tak coś za tydzień, może dwa xddd Nie będę się rozpisywać, więc życzę wszystkim super weekendu :))
- Język ci odcięło?- zapytałem ironicznie. Odwrócił głowę w stronę okna, całkowicie mnie olewając.- Jak chcesz, tylko później nie miej do mnie żadnych pretensji. Ja chciałem z tobą rozmawiać, to ty sprawiasz trudności. Zapamiętaj na wszelki wypadek, jakby pytali...
- Zamkniesz się wreszcie?- burknął.
- Naprawdę mi przykro... Posłuchaj, znajdziemy jakieś wyjście z tego bagna...
Zaczął monotonnie stukać palcem po moim kolanie.
- Co ty odwalasz???
- Szukam wyłącznika- mruknął.
- No dobra. Rozumiem, że cię wkurzam, ale szukanie "wyłącznika" to już przesada.
Przewrócił oczami i odwrócił się do mnie plecami. Cudownie.
Samochód zatrzymał się. Odetchnąłem z ulgą. W końcu znalazłem się w domu, nie że u ojca czułem się jak w oborniku czy coś... A zresztą. Wychodząc z auta, wziąłem głęboki wdech. Zapach mojego dzieciństwa: stęchlizna jeziora i odór Dionizosa w jednym. Nic tylko wdychać.
Była noc, więc trudno dostrzegałem jakiekolwiek zarysy drzew. Raz po raz za plecami można było usłyszeć dźwięki wydawane przez sowy. Wiał chłodny wiatr. Nawet przyroda sprzyjała mordercom.
Już mieliśmy iść w kierunku wzgórza, kiedy usłyszeliśmy głosy. Kłóciły się, w jakim kierunku iść. Wsłuchałam się bardziej. Kątem oka dostrzegłem, że Dominik również stoi i słucha. Po chwili zza krzaków wyłoniły się dwie sylwetki. Nie widziałem do końca kto to, ale domyśliłem się po barwie głosów.
- ZAPOMNIAŁEM, ŻE TO TY ZAWSZE MASZ RACJĘ- zaakcentował każdy wyraz Nico.
Annabeth spiorunowała go wzrokiem.
- Cieszę się, że w końcu do ciebie dotarło- warknęła.
Razem z Dominikiem stałem jak wryty. Co oni tu robią o tej porze?
- Hej. Nie chcę wam przeszkadzać, ale właśnie przestraszyliście wszystkie żyjące stworzenia w tym lesie...- zacząłem niepewnie.
- I wszystkich obudziliście- dodał mój brat.
- Percy!- Annabeth rzuciła mi się w ramiona.
- Co tu robicie?- zapytał Syn Hadesa.
- Właśnie miałem spytać o to samo- powiedział Dominik.
- Ale ja zapytałem pierwszy- rzucił oschle Nico. Był wściekły i raczej nie nadawał się do dyskusji.
- Co ty mu zrobiłaś?- zapytałem Córkę Ateny. Wzruszyła ramionami i delikatnie mnie pocałowała.
- Wróciliśmy od ojca- odpowiedział na pytanie Syna Hadesa Dominik.- A wy?
- My poszliśmy sobie na spacer. Kondycja przede wszystkim- oznajmił z sarkazmem Nico.
- A tak na serio, to wyruszyliśmy na poszukiwanie Marthy, zanim komuś zrobi krzywdę...- powiedziała Annabeth.
- Chyba raczej sobie- poprawił ją Syn Hadesa.
Patrzyłem na nią zaskoczony, choć Dominik też wyglądał jakby mu powiedzieli, że jest co najmniej bogiem... Haha żartowałem. On wyglądał jakby ktoś przywalił mu z patelni...
- Posejdon powiedział wam o wszystkim, co nie?
- Tak- odpowiedzieliśmy chórem, nieco osłupiali.
- No to może nam pomożecie. Przecież co pięć głów, to nie jedna- powiedział bez entuzjazmu Syn Hadesa.
- Jest nas czworo- sprostowała go Annabeth.
- Ty się liczysz podwójnie- rzucił z ironią Syn Hadesa.
- My nie...- zaczął stanowczo mój brat.
- My nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy odmówili- dokończyłem za niego. Plan "zabić Córkę Zeusa" rozpoczęty.
Hej :D Dodałam. Wreszcie. Teraz nie wiem kiedy będzie kolejny, ale postaram się go dodać jak najszybciej. Hah, to będzie tak coś za tydzień, może dwa xddd Nie będę się rozpisywać, więc życzę wszystkim super weekendu :))
Dziękuję za dedykację <33333 Nowy blog już niedługo, mam zarys w swojej głowie <3
OdpowiedzUsuńBoże, Nico i Ann są tak genialni jak się kłócą :D Annabeth naprawdę do twarzy z szarym, Nico ma super odzywki. Ta Narnia Xd Martha jest w niebezpieczeństwie, ale sądzę, że nic jej się nie stanie. Ona jest świetna. A tekst o patelni wygrał wszystko. Pozdrawiam i życzę weny <3
Proszę <3 Wreszcie, myślałam, że się nie doczekam -,- I oto chodziło :D Właściwie to mam zamiar ją zabić, ale większość odciąga mnie od tego pomysłu... Sama już nie wiem :) Thx i nawzajem ;***
UsuńKrótko I na temat : świetne ! *u* Czekam na next ! A w między czasie jak masz chwilę , zapraszam do mnie : http://wystarczy-jeden-krok-malenki-krok.blogspot.com/ http://esperanza-umiera-ostatnia.blogspot.com/ Dziękuję za każde komentarze ! Weny życzę ! <3
OdpowiedzUsuń~ Szalona Szatynka
Dzięki :D Cieszę się, warto ^^ Wpadnę ;) Wzajemnie <3
UsuńZmieniłaś tytuł bloga czy mi się wydaje ?
OdpowiedzUsuńRozdział super . Nie mogę już się doczekać kolejnego .
Dziś krótko . Wybacz .
No zmieniłam, bo nie pasował mi jakoś do całości ;> Punkt za spostrzegawczość xd Thx *.* Wybaczam ;p
Usuń