czwartek, 11 grudnia 2014

HEROSI OLIMPIJSCY: POWRÓT DO POCZĄTKU

Rozdział 17

Śmiertelne zawody

*** Perspektywa Percy'ego ***

Gdy już nacieszyłem się powrotem Ann, zacząłem rozglądać się za Synem Aresa, bo w końcu mieli wrócić razem.
- Gdzie zgubiłaś Marka?- zapytałem z nadzieją w głosie.
Annabeth przewróciła oczami.
- Dlaczego go nie lubisz? Jest spoko.
- Zaraz nie lubię... Po prostu martwię się, bo nie wiem czy przeżyłby minutę bez pomocy innych- mruknąłem pod nosem.
- Yhmm... No to muszę cię uspokoić. Nic mu się nie stało. Tylko ktoś podpalił Domek Aresa- spojrzała na mnie podejrzliwie.- Nic ci o tym nie wiadomo?
Ogarnęła mnie taka euforia, że najchętniej poszedłbym i pogratulował temu, kto to zrobił, ale musiałem ukryć emocje, żeby nie zdenerwować Córki Ateny.
- Jak ktoś mógł być tak nieodpowiedzialny i eee... To okropne.
- Percy, nie zgrywaj się. Przecież wiem, że to ty- powiedziała spokojnie Annabeth.
- Ja!?- oburzyłem się. Może i nie utrzymywałem najlepszych relacji z dziećmi Aresa, ale to nie w moim stylu. Ja wpuściłbym im stado szerszeni lub jakiś gaz trujący. Ale podpalić? W sumie to całkiem niezły pomysł... Miałem już coś powiedzieć, ale przerwano mi. Jak zwykle.
Martha i Dominik podeszli do nas. Córka Zeusa przywitała się, ale Annabeth nie zwracała na nią uwagi, tylko przypatrywała się uważnie Dominikowi.
- A ty to kto?- zapytała Córka Ateny.
- Jakże uprzejme przywitanie. Też miło mi cię poznać- wyciągnął do niej rękę na przywitanie. Uścisnęła ją ze zdumieniem.- Jestem Dominik, Syn Posejdona.
- Syn Posejdona?- wymamrotała. Córka Ateny Przeniosła wzrok na mnie, później znowu na niego.- To ty podpaliłeś Domek Aresa?
- Tak- przyznał się bez bicia. 
- Brawo, stary...- wyciągnąłem rękę, aby przybić piątkę, ale Ann spiorunowała mnie spojrzeniem. Chyba się trochę zapędziłem.- Ekhem... To znaczy, jak mogłeś zachować się tak nieodpowiedzialnie i skandalicznie...- patrzył na mnie jak na idiotę. W sumie mówiąc te słowa czułem się jak ostatni dupek. Powinienem mu pogratulować. W końcu nie wytrzymałem- Bo przecież wszyscy kochamy Dzieci Aresa i po prostu nie wierzę, że mogłeś im to zrobić. Niejeden śmiałek próbował. Gratuluję...
- Wiem, że powinienem ich przeprosić- wciął mi się w słowo. Otworzyłem oczy ze zdumienia, że co?- To naprawdę nie miało tak wyglądać...Rozumiem, że to co zrobiłem jest kary godne. Domek miał spłonąć cały, a nie tylko do połowy- uśmiechnął się łobuzersko. Annabeth na początku była zadowolona, że żałował tego, co zrobił, ale teraz wyglądała na oburzoną. Z resztą ja też dałem się nabrać.
- Kurcze. Już myślałem, że ty tak na serio...- odetchnąłem z ulgą.
Córka Ateny przewróciła oczami.
- Jesteście siebie warci- burknęła.
- Oj przestań. Remont dobrze im zrobi, w końcu ten domek był beznadziejny- Martha próbowała pocieszyć Annabeth, ale jej to nie wychodziło. Widocznie Dzieci Wielkiej Trójki nie mają tego w genach. Po pierwsze zaczęła od złej strony, bo to własnie Ann zaprojektowała ten domek. Starałem się jej jakoś powiedzieć, żeby przestała, ale nic z tego.- Widziałaś ten wystrój? Zero gustu...- ciągnęła. na szczęście moje starania zauważył Dominik i po minie Córki Ateny zrozumiał, o co mi chodzi. Syn Posejdona dał Córce Zeusa mocnego kuksańca w brzuch.
- ODBIŁO CI!?- wrzasnęła.
- Już dawno- chwycił ją za nadgarstek i odciągnął w bok.- Czy ty się kiedyś zamkniesz?
Martha zmierzyła go morderczym spojrzeniem, ale się nie odezwała.
- Rozumiem, że nie pomożesz w jego odbudowaniu?- Córka Ateny zwróciła się do mnie.
- Wiesz, że jestem kiepski w te klocki. Zrozum. Tylko pogorszyłbym sprawę- powiedziałem tak spokojnie, jak tylko potrafiłem. Chyba wiadomo, że nienawidzę potomstwa Aresa, i że z ich domku zrobiłbym cyrk albo stodołę.
- Rozumiem doskonale- Annabeth obróciła się na pięcie i poszła w kierunku Domku boga Wojny.
-  Zrozum. Jestem kiepski w te klocki- przedrzeźniała mnie Martha.
- Przymknij się- warknąłem.
- Powinieneś z nią porozmawiać- poradził mi Dominik.- Strasznie się wkurzyła.
- Przejdzie jej- oznajmiłem.
- Na pewno. Annabeth nie chowa długo urazu, bo przecież dawno by już zerwali- powiedziała sarkastycznie Córka Zeusa.
- Sugerujesz coś?- zapytałem.

***

W południe Chejron ogłosił, że odbędą się zawody w poszukiwaniu Skarbu Jeziora. Ochotnicy mieli zgłosić się do centaura. Bardzo chciałem się na to zapisać, bo miałbym spore szanse na wygraną, ale dowiedziałem się, że jestem w składzie jury, w który wchodził jeszcze Dominik i sam Chejron. Jak widać sprawiedliwość jest jeszcze na tym świecie. Każdy z uczestników miał mieć butlę tlenową, gdyż nie każdy potrafi oddychać pod wodą. Jednym z zawodników była Annabeth, która jak widać postanowiła zrobić mi na złość. Próbowałem odwlec ją od tego pomysłu, ale ona się uparła, a ja nie chciałem, żeby jej się coś stało. Kiedy zająłem swoje miejsce obok Dominika, obserwowałem jak Chejron tłumaczy uczestnikom zasady. Centaur przydzielił nas do mierzenia czasu i całej papierkowej roboty, a sam miał pełnić funkcję ratownika, choć sam nie wiem jak pół koń ma ratować tonących zawodników. Najwidoczniej nie przewidział żadnych zgonów. Na trybunach wypatrzyłem Thalię i Nico. Chwilę potem za sobą usłyszałem głos Marthy.
- Percy, muszę się zapisać- położyła swoje zgłoszenie na stole. Ja i Dominik spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
- Przykro mi. Za późno- powiedziałem, kompletnie wyprowadzony z równowagi.
- Nie rozumiesz. Coś mi mówi, że to wygram- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej- rzucił obojętnie Dominik, po czym wrócił do rysowania karykatury Chejrona na kartce, na której miał zapisywać punktacje. 
- Proooszę- nalegała Córka Zeusa. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Z chęcią zapisałbym ją, ale nie miałaby czasu na przygotowanie.
- Czego nie zrozumiałaś?- zapytał Dominik, widząc moje zawahanie.
- Co ci szkodzi- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Posłuchaj. Nie mamy już butli tlenowych, więc nawet jakbyśmy przyjęli twoje zgłoszenie, nie mogłabyś pływać bez tlenu- wyjaśnił spokojnie mój brat, nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Nie? No to patrz- warknęła i wskoczyła do wody.



*** Perspektywa Marthy ***


Wiem, że postąpiłam jak idiotka, ale musiałam mu udowodnić, że się myli. Z przyzwyczajenia wstrzymałam oddech, ale potem przypomniałam sobie, że potrafię oddychać pod wodą. Wzięłam głęboki wdech i wtedy się zaczęło. Coś toksycznego dostało się do moich dróg oddechowych i zaczęłam się krztusić. Głowę przeszył ogromny ból, jakby ktoś zdzielił mnie młotem pneumatycznym. W oddali usłyszałam sygnał wydany przez Chejrona. Wystartowali. Miałam nadzieję, że ktoś mnie znajdzie i jak najszybciej zabierze na brzeg. Marne szanse. Nagle nogi mi zdrętwiały, a zamiast nich wyrósł mi długi, potężny ogon. Wiedziałam, że włosy i oczy zmieniły kolor, więc skoro już się przemieniłam, to dlaczego ból narastał? Czułam jak tlen, który dostaje się do mojego organizmu, zatruwając go. Powoli opadałam na dno, wysuszona i spragniona wody, mimo że właśnie się w niej znajdowałam. W oddali zobaczyłam Annabeth, która uciekała przed kimś, a raczej czymś. Ból promieniował na oczy, więc ledwo widziałam całą sytuację.  Stworzenie to płynęło bardzo szybko i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu kiedy ją dogoni. To coś chciało ją wykończyć. Zebrałam ostatnie resztki sił i popłynęłam w ich stronę. Każdy ruch był dla mnie wyczerpujący, a każdy oddech morderczy. Potwór złapał Córkę Ateny za nogi. W pewnej chwili zauważył mnie i gwałtownie skręcił w moim kierunku. Zniknął w mrocznej otchłani. Straciłam orientację w terenie. Nie miałam pojęcia na jakiej głębokości się znajduję, a co najgorsze nie miałam sił, by odepchnąć się i sprowadzić pomoc. Nagle coś chwyciło mnie za ręce, po czym związało je mocno do tyłu, a na dodatek ciągnęło mnie na dno. Brak wystarczających sił spowodował, że nie mogłam się ruszyć. To wszystko wydawało się takie ciężkie. Przed oczami przeleciał mi zarys postaci z wielką butlą tlenową.



Hejka :) Chciałam ten rozdział dodać szybciej, ale tak jakoś dopadł mnie brak weny. Muszę się przyznać, że pomysł na rozdział pojawił się dawno, dawno temu, ale trzeba to było złączyć w jakiś logiczny, spójny tekst, a z tym zawsze mam problem. W każdym razie teraz leżę chora, więc miałam czas jakoś to przemyśleć xdd Wesołych Mikołajek :D (takie spóźnione życzenia ;*)