Rozdział 14
Ucieczka
***Perspektywa Percy'ego***
- Annabeth? Annabeth?!- wrzeszczałem jak opętany. Ale nic, pustka, cisza.
- Percy, ogarnij się...- mruknęła Martha.- Rozłączyła się. Nic na to nie poradzisz.
- A co jeśli coś jej się stało? Znam ją. To nie w jej stylu- martwiłem się.
- Po prostu się już opanuj...- burknęła Córka Zeusa.
- Łatwo ci mówić, ty nie...
- Dosyć! Już koniec!- przerwała mi Thalia.- Przestańcie, bo zachowujecie się jak dzieci.
Rzuciłem jej mordercze spojrzenie, ale nie ja jeden. Tylko, że gdyby Thalia nie była Córką Zeusa, to spojrzenie Marthy dawno by ją już zabiło. Ale dzielnie je wytrzymała.
- A ty to co?! Dorosła?!- oburzyła się Martha. Chciałem już dodać, że Thalia jest przecież teoretycznie starsza, ale to byłoby na moją niekorzyść.
- Po prostu chcę powiedzieć, że powinniśmy już wracać do obozu i więcej nie zwlekać. Choć znając ciebie i twój długi ogon...- nie dokończyła. Nie za bardzo zrozumiałem, o co jej chodziło, ale tak czy siak jeszcze bardziej wnerwiło Marthę. Myślałem, że zjedzą się żywcem. Obie patrzyły sobie w oczy gniewnym spojrzeniem. Nic nie rozumiem. Przed chwilą były normalne, a teraz wyglądało jakby chciały się na siebie rzucić.
- To może ja zobaczę, kiedy odlatuje samolot...- zacząłem niepewnie.- A wy postarajcie się jakoś dogadać.
Chyba tylko pogorszyłem sprawę.
- Samolot? Pogrzało cię?!- Thalia widząc, że nie wiem, dlaczego to tak bardzo zły pomysł , zdenerwowała się jeszcze bardziej. Wzięła głęboki dech, aby trochę ochłonąć.- Posłuchaj. Potrzebujemy jakiegoś szybszego sposobu, a nie samolotu- wyjaśniła zirytowana.
Nico wyglądał na przerażonego.
- Nie wiem, czy dam radę. To naprawdę męczące- wtrącił. Do tej pory to każdy przyglądał się z boku tej całej sytuacji za mną w roli głównej.
- Ale musisz. Za godzinę spotkajmy się na tyłach hotelu- oznajmiła Clarisse, wymieniając spojrzenie z Thalią.
- Racja. Macie godzinę na ogarnięcie się i wracamy do Nowego Jorku- Thalia powiedziała to do wszystkich, ale widać było, że ewidentnie zwracała się do Marthy.- A ty Nico, odpocznij.- dodała na zakończenie. Każdy poszedł w swoją stronę, tylko ja nie wiedziałem co z sobą począć. Ciągle zastanawiałem się, dlaczego Ann przerwała rozmowę.
***Perspektywa Marthy***
Miałam godzinę na zadanie wszystkich nurtujących mnie pytań. Cudownie. Jak ja to kocham. Zrób to, zrób tamto, masz godzinę. Ekstra. A na dodatek Vanessa nie może wrócić z nami, bo szuka Zary, złej syreny, a w Nowym Jorku jej nie było, więc po co ma zaczynać od początku. szukałam odpowiedniego miejsca, żeby nikt nas nie podsłuchał czy coś, choć wątpię czy ktoś by nas zrozumiał. Szłyśmy w kompletnej ciszy. Wciąż byłam zła na Thalię, a Vanessa widząc to, wolała po prostu milczeć. Dzięki jej za to. Musiałam wszystko sobie poukładać, a ta kłótnia z Thalią wcale mi w tym nie pomagała. Prawdę mówiąc, to nawet nie wiem, dlaczego jestem na nią taka wciekła. Nagle wezbrał we mnie taki gniew, że nie potrafiłam go opanować, a Thalia wydawała mi się za najlepszy cel, aby wyładować energię. Jeszcze Annabeth. Martwię się o ni, bo naprawdę ją polubiłam. Z zamyślenia wyrwał mnie cudowny widok. Zamrugałam. Czułam się jak w bajce. Znajdowałam się na górze pełnej przepięknych roślin, których na pewno nie ma w Ameryce. Trawa była mocno zielona i wyglądało jakby to miejsce nigdy nie zostało naruszone przez człowieka. Góra ta była wysoka, a widok miała z jednej strony na ocean, a z drugiej na miasto. Gwałtownie się zatrzymałam, rozglądając się dookoła. Czułam jakby czas zwolnił. Wydawało mi się, że każda sekunda trwa w nieskończoność. I nagle w mojej głowie eksplodował przeszywający ból. Miał swoje źródło między oczami, ale promieniował aż na tył głowy, rozłupując mi czoło niczym młot pneumatyczny. Musiałam zacisnąć usta, żeby nie zawyć z bólu. Nogi miałam jak z waty, więc podtrzymałam się najbliższego drzewa. Ból był tak oślepiający, że miałam wielką ochotę zmrużyć oczy, ale cudem udało mi się ich nie zamknąć.
- Martha! Poczekaj!- usłyszałam głos jakby z oddali, który ledwo do mnie docierał. Koło mnie stanęła zdyszana Vanessa. Czoło miała mokre od potu i ciężko dyszała.- Wreszcie! Już myślałam, że się nigdy nie zatrzymasz. Musiałam za tobą biec, aby nie stracić cię z oczu. Gdzie się tak spieszyłaś?
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak szybko idę- mruknęłam. Ból momentalnie ustał. Jakby wyrwała mnie z jakiegoś transu.
Przyjrzała mi się uważnie.
- Wołałam cię, ale ty zachowywałaś się jakbyś mnie w ogóle nie słyszała. Coś ci jest?
- Mnie? Nie. Albo tak. Sama już nie wiem- przysiadłam zrezygnowana na głazie, który znajdowała się obok. Vanessa usiadła na trawie na przeciwko mnie i spojrzała na mnie wyczekująco.
- No co?- burknęłam.
- Coś ci jest albo coś cię gryzie...- ciągnęła. Nadal przyglądała mi się uważnie.
- Nic mi nie jest- skłamałam.- Ale mam pytanie.
- Wal śmiało- rzuciła obojętnie.
Na myśl przytłoczyło mi się pełno pytań. Ciężko było mi wybrać, które zadać pierwsze.
- Czy zawsze będę już miała srebrne oczy i czarne włosy?- palnęłam. To pytanie chyba najbardziej mnie niepokoiło.
- Nie. To będzie zależeć od faz księżyca. Gdy będzie pełnia, będziesz czuła przypływ wielkiej energii, a jednocześnie twój wygląd się zmieni. Włosy czarne jak węgiel, a oczy będą ci świecić żywym srebrem. Będziesz musiała być bardzo ostrożna, bo pełnia bardzo wpływa na nasze uczucia, niestety negatywnie. Złość, nienawiść i żądza mordu. To będzie ci towarzyszyć, więc wtedy lepiej odizolować się od jakiegokolwiek towarzystwa. Natomiast im bliżej nowiu, tym wszystko będzie wracać do normy. Podczas gdy księżyca nie będzie widać na niebie, twoje oczy będą koloru naturalnego, który być może nasili się, ale to tylko tyle. Tej fazy nie powinnaś się obawiać- wytłumaczyła spokojnie.
- Dobrze wiedzieć- stwierdziłam.- A ile jest syren na świecie?
- Dużo. Ale muszę ci powiedzieć, że nie z naszego gatunku. Jesteśmy bardzo rzadkie, wręcz niektórzy uważają nas za wymarłe.
- A jakie są jeszcze gatunki syren?- zapytałam. Nie zostało mi dużo czasu, więc trzeba było się sprężać.
- Syreny Południowe. Ich jest chyba najwięcej. Są bardzo miłe i przyjacielskie. Syreny, które zamieszkują Morze Potworów. Jest ich już mniej niż poprzednich, ale nadal dużo. Są wstrętne i wredne, ale lepiej spotkać je niż nasz gatunek. My, czyli Syreny Północne. Jest nas najmniej i jak już wcześniej wspominałam, jesteśmy uważane za wymarłe, ale to nieprawda. Te syreny charakteryzują się tym, że mogą swobodnie chodzić po lądzie, a dopiero gdy chcą, to pod wodą zamieniają się w prawdziwe syreny- odpowiedziała na moje pytanie.
- Czyli mogą sobie chodzić na basen i pływać jakby nigdy nic?
- Tak, jakby nigdy nic- westchnęła.- Dlatego ciężko stwierdzić, kto jest taką syreną.
- A czy Syreny Północne mają ogony?- spytałam.
- Tak, A czemu pytasz?
- Bo ja nie miałam- oznajmiłam.
- To była dopiero twoja pierwsza przemiana. Na co ty liczyłaś?
- Na nic. Tak się pytam- trochę głupio mi się zrobiło, bo miała rację.
- Mam jeszcze jedno pytanie...- zaczęłam niepewnie.
- Mówiłaś, że syrenę może powstrzymać tylko prawdziwa miłość- wymamrotałam.
- No tak. W przypadku syren północnych, to chyba jedyne wyjście. Bo są jeszcze syreny południowe, ale one raczej nie mają takich problemów- wyszeptała zdziwiona takim oczywistym pytaniem.
- A jakby się zdarzyło, że no na przykład jakaś syrena nie ma swojego księcia z bajki. To co wtedy?- zapytałam. Gdy dotarły do niej te słowa, spojrzała na mnie przestraszona. Widocznie nic dobrego z tego nie będzie.
- Co masz na myśli?
- No ja jeszcze go nie spotkałam...-ciągnęłam dalej.
- Co?- ta wiadomość ją przeraziła.- Ale myślałam, że ty i...
- To źle myślałaś- przerwałam jej. Zapanowało dziwne milczenie. Vanessa zastanawiała się nad czymś zawzięcie.
- No. W takim razie będziesz musiała się pilnować podwójnie- powiedziała w końcu.
- To super- burknęłam.
- Posłuchaj. Ja też mam pytanie- oznajmiła szybko. Skinęłam głową na znak, że może je zadać.- Jak to możliwe, że twoim ojcem jest Zeus?
- Normalnie. W syreny wierzysz, ale w bogów olimpijskich to już nie. Oryginalne- palnęłam ironicznie.
- To oni istnieją?- zaskoczyła się.
- No.Wszystko co z mitologią jest związane, istnieje- wytłumaczyłam. Nie za bardzo zdziwiłam ją tą wiadomością.
***Perspektywa Annabeth***
- Co się stało- spytał Mark, bo ja nie mogłam niczego wydusić.
- Musicie uciekać i to teraz- wydusiła Atena.
- Ale...- zaczęłam.
- Teraz- powiedziała stanowczo moja mama. Nie miałam ochoty się z nią spierać, więc robiłam co mi kazała.
- Musicie przedostać się przez główną straż i zejść do podziemi...- oznajmiła Bogini Mądrości.
- Ale...- tym razem Mark musiał dodać swoje trzy grosze.
- No co?- zniecierpliwiła się Atena.
- Już nic- burknął.
- To dobrze. Potem idźcie przed siebie, a wyjdziecie na stepy. Tam łatwiej będzie wam wezwać pegazy, które zaniosą was do Obozu Herosów.
- A co z tobą?- zapytałam.
Uśmiechnęła się ponuro.
- Ja tu zostaję- powiedziała.- Zawarłam umowę i przysięgłam na Styks, więc nie mogę uciec, ale za to wy możecie. Jak spotkasz Zeusa- zwróciła się do mnie.- To przeproś go ode mnie.
- Oczywiście, ale przecież niedługo sama to zrobisz- próbowałam ją pocieszyć.
- Na pewno- posmutniała jakby nie była tego całkiem pewna. - Idźcie już. Wiem, że sobie poradzicie- zmieniła temat.
- Wrócę po ciebie. Obiecuję- powiedziałam do niej przez ramię, kiedy odchodziliśmy.
Minęliśmy straż z łatwością i znajdowaliśmy się już w podziemiu. Tunel wyglądał na bardzo stary, został wybudowany jeszcze w średniowieczu. Był długi, ale czas minął mi bardzo szybko. Całą drogę rozmawiałam z Markiem, a przy nim nie liczyłam czasu. Wydawało mi się, że minęło jakieś dziesięć minut i wyszliśmy na świeże powietrze, na stepy. Zawołaliśmy pegazy i lada moment pojawiły się już koło nas. Powoli wznosiliśmy się ku górze. Cieszyłam się, że w końcu wrócę do Obozu, spotkam przyjaciół, że będę wreszcie w domu.
Skończone. Rozdział pisany powyżej miesiąc. Mój rekord :)
Mam nadzieję, że warto było czekać ;>
Komentujcie ;3
♥Marry♥
Oj warto było warto kochana .Jest długi rozdział . Percy i Annabeth w końcu się spotkają . Szkoda mi tylko Ateny , ale nic takie życie . Czekam na kolejny , który mam nadzieję ,że będzie szybciej .
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :* Długi więc długo się go pisało ;) W końcu musiało to nastać! :D No mi też jej szkoda, ale życie wymaga poświęceń xddd Powoli zabieram się do pisania, toteż powinien być szybciej ;> Ale nie obiecuję *.*
OdpowiedzUsuńMarry wróciła!1!1! *Taniec zwycięstwa* Dziewczyno, rozdział genialny warto było czekać <3 Szkoda mi było Ateny (za którą nie przepadam, więc otrzymujesz ogromnego plusa). Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę! *Przyłączam się* Dziękuję :* Mam plusa^^ Tobie też życzę weny kochana <3
Usuń