Rozdział 15
Wiadomość od ojca
***Perspektywa Percy'ego***
Wszyscy byli już na miejscu zbiórki, tylko oczywiście Martha się spóźniała. Dziedziczka. Ona powoli zaczyna działać mi na nerwach. Już rozumiem, dlaczego Thalia jest na nią taka zła.
- Gdzie ona jest!?- Clarisse nie miała tyle cierpliwości co ja.
- Pewnie zaraz przyjdzie. Przede wszystkim zachowajcie spokój- bronił Córki Zeusa Nico.
- Powiedział, co wiedział- burknęła Córka Aresa.
- Nawet jeśli przyjdzie cała i zdrowa, to ja jej coś zrobię- Thalia powoli wychodziła z siebie. Były takie momenty, w których myślałem, że Marcie mogło się coś stać, ale znając ją, robi nam po prostu na złość. W sensie Thalii, bo mnie to nie obchodzi czy przyjdzie teraz czy później.
- Jestem!- nie minęła może chwila, a już usłyszałem za sobą znajomy głos. Obróciłem się i zobaczyłem Córkę Zeusa, która szła w naszym kierunku. Widać, że jej się nie spieszyło.
- Dłużej nie można było!?- zapytała sarkastycznie Thalia.
- Nie, bo byś się za bardzo o mnie martwiła- Martha posłała jej przesłodzony uśmieszek i gdy tylko Thalia go zobaczyła, a ich spojrzenia się spotkały, widać było, że za chwilę skoczą sobie do gardeł.
- A gdzie Vanessa?- zmieniłem szybko temat.
- Poszła już. Po drodze spotkałyśmy chłopaków i zdecydowali, że nie opłaca im się już wracać- Córka Zeusa wzruszyła ramionami.
- A co cię oni obchodzą?- spytała Clarisse.- Zakochany?
- Nie, no coś ty- czułem jak się czerwienię.- Pytałem się ze względu na ciebie...
Czułem jak Córka Aresa, patrzy na mnie swoim zabójczym spojrzeniem. Minuty, a może nawet sekundy dzieliły mnie od śmierci. I gdyby nie Thalia, sztylet Clarisse znalazłby się w mojej szyi lub w ramieniu, bo nie wiadomo czy w szyję by trafiła.
- Nico, po ilu nas weźmiesz?- ton głosu Córki Pana Nieba mówił wszytko. Niech tylko Syn Hadesa powiedziałby, że pojedynczo, to już musielibyśmy szykować pogrzeb.
- Spróbuję po dwóch- oznajmił od niechcenia Nico.
- No ja myślę. W takim razie Martha i Percy pójdą pierwsi, a później ja i Clarisse- powiedziała Thalia.- No dalej. Na co czekacie?
- Na specjalne zaproszenie- Martha pokazała siostrze język, ale Thalia nie mogła już jej nic zrobić, bo Nico w ostatniej chwili wziął nas w tą jakże szybką i ekscytującą podróż. Nienawidziłem tego typu transportu. Było strasznie ciemno, a mimo to czułem jak wszystko wokół mnie wiruje. Po niecałych 5 sekundach zrobiło mi się niedobrze. Na szczęście długo to nie trwało, bo nie ukrywajmy, ale jest to jeden z szybszych form podróżowania. Zamknąłem oczy, ponieważ jakoś lepiej jest mi to znieść, gdy niczego nie widzę.
- No otwórz już- usłyszałem głos Marthy, która delikatnie mnie szturchnęła. Otworzyłem oczy.
- Gdzie jest Nico?- zapytałem, widząc, że jesteśmy sami.
- Poszedł po resztę. Powiedział, że lepiej ci nie przeszkadzać, ale nie mogłam się powstrzymać. Chciałam zobaczyć twoją reakcję- obrzuciła mnie swoim badawczym spojrzeniem.- Cóż. Nic specjalnego.
Otrzepałem się z ciemnej i lepkiej ziemi, bo nie wiem jak, ale wylądowałem w błocie.
- Też czujesz jakby wszystkie twoje wnętrzności chciały wyjść na świeże powietrze i polecieć w kosmos?- Córka Zeusa próbowała się uśmiechnąć, ale coś jej nie wyszło. Była naprawdę blada.
Przytaknąłem, bo tylko na taki gest miałem siłę. Martha usiadła na ziemię, opierając się plecami o drzewo. Za chwilę dołączyła do nas reszta. Nikt się nie odzywał, ponieważ każdy czuł się tak samo. Jednak Syn Hadesa wyglądał chyba najgorzej, jakby miał zemdleć. Pamiętam, jak mówił, że to jest dla niego bardzo męczące, ale Thalia nic sobie z tego nie robiła. Trzeba było się zbierać, więc wszyscy z wielkim trudem ruszyli przed siebie w kierunku Obozu. Szliśmy w milczeniu przez las, bo zdaniem Thalii w lesie powinniśmy zachowywać się cicho. Bla bla bla, dalej już nie słuchałem. Nie minęło więcej niż 5 minut, a już widziałem bramę do Obozu Herosów. Kiedy przekroczyliśmy ją, czekałem na wiwaty i brawa, a tu nic. Wszyscy zajęci byli swoimi codziennymi sprawami, tak że nikt nawet nie zwrócił na nas uwagi. Muszę jednak przyznać, że w Obozie wszyscy byli tacy jacyś smutni i przygnębieni. Przełknąłem ślinę. To może oznaczać, że Dionizos wrócił wcześniej z wakacji, bo nie wiem czy już wspominałem, ale Pan D. postanowił zrobić sobie krótką przerwę. Spojrzałem ukradkiem na Marthę, która była oburzona.
- NO CO WY!?- krzyknęła. Wszystkie spojrzenia zostały utkwione w niej, po czym dalej zabrali się do swoich zajęć- Też się cieszę, że żyjemy- mruknęła pod nosem.
- Kochani!- zobaczyłem galopującego w naszą stronę centaura.- Cudownie was widzieć!
Uśmiechnąłem się. Na widok Chejrona poczułem się taki jakiś bezpieczny. Choć nie zaskoczyło mnie to, ze na jego twarzy mieszał się smutek z radością, jak u wszystkich. Ale on chociaż cieszył się z naszego powrotu.- Naprawdę cudownie, że żyjecie, ale nie chcę owijać w bawełnę. Do rzeczy. Percy, musimy porozmawiać, Martha,ty musisz iść po przepowiednię do Rachel, no a wy jesteście wolni- wskazał palcem na Nico, Thalię i Clarisse, którzy odetchnęli z ulgą. Ja natomiast byłem przerażony. Co musi być tak ważne, że nawet nie mogę wziąć porządnej, gorącej kąpieli? Chciałem już się podburzyć i zbuntować, ale stwierdziłem, że jedna godzina mnie nie zbawi. Udałem się spokojnie za Chejronem do Wielkiego Domu.
***Perspektywa Marthy***
Byłam wściekła na Chejrona, ponieważ właśnie miałam zamiar się położyć i zasnąć na kilka dni. Tak po prostu się wyłączyć i odpocząć. Ale nie, musisz iść po przepowiednię. A co jeśli ta przepowiednia mi się nie spodoba? Można złożyć reklamację? Szliśmy w milczeniu. Ostatnio jest to naszą taką tradycją. Hah, nic nie mów, bo myślę. czasami zastanawiam się o czym oni tyle myślą. Jakby nie mogli pogadać. Pytanie, na które nie ma odpowiedzi. Chejron to chyba myślał, jak urządzić swój pogrzeb lub jakie miejsce wybrać na tegoroczny urlop. Ciężko stwierdzić, gdyż minę ma jak posąg. A tak w ogóle to ile żyją centaury? Ile on ma teraz lat? Bo nie wygląda nawet na wiek podeszły. W ciągu tych kilku dni, w których go nie widziałam, bardzo się postarzał. Może ma jakieś zmartwienie? Nie wypada zapytać się go o wiek, to takie nie kulturalne. Zanim się obejrzałam, przekroczyłam próg Wielkiego Domu. Na spotkanie wyszła nam rozpromieniona, rudowłosa Rachel. Zawsze jej zazdrościłam tego koloru włosów. Taki mały problem, bo zawsze chciałam być ruda i nawet kiedyś się przefarbowałam, ale nie uzyskałam tego efektu, na którym mi zależało.
- Hejka- powitała nas radośnie zielonooka dziewczyna.
- Hej- wymamrotałam. Wiadomość, że niedługo dostanę od niej jakąś mrożącą krew w żyłach przepowiednię, nie poprawiała mi nastroju. Rachel posmutniała, gdy tylko przeniosła wzrok na Syna Posejdona. Spojrzała na niego ze współczuciem.
- Tak mi przykro- oświadczyła.
- A niby dlaczego?- Percy wyglądał na zaskoczonego.Spojrzał wyczekująco na centaura.- Czy ktoś mi powie o co chodzi?- zdenerwował się.
- Percy, mamy wiadomość od twojego ojca- zaczął niepewnie Chejron.- Powiadomił nas, że Gaja oczyszczała swoje lochy z cyklopów...- zatrzymał się. Mina Percy'ego zrzedła. Dosyć długo trwało zanim zrozumiałam co to znaczy, gdy w końcu doszło do mnie, że Gaja pozabijała wszystkie cyklopy, które zajmowały jej lochy.
- Nie można było od razu powiedzieć, że ta wiedźma powybijała wszystkie cyklopy? Trzeba mówić tak, żeby człowiek musiał się domyślić?- wypaliłam oburzona. Percy wyglądał jakby zaraz miał zejść nam na zawał.
- Tyson- wydusił. Dopiero doszło do mnie, że Percy ma brata cyklopa, a raczej miał.
- Przykro nam- centaur próbował pocieszyć Syna Posejdona.- Może herbaty?
Percy patrzył tępym wzrokiem na ścianę, powoli się po niej osuwając. Wygląda na to, że Chejron nie uzyska już odpowiedzi.
Skończone szybciej niż to planowałam, ale znajcie dobre serce... mojej przyjaciółki, która nękała mnie po nocach i w ciągu dnia, żebym w końcu wstawiła ten rozdział i oto jest. Jak już mówiłam rozdział pisany pod wielką presją, więc nie liczcie na cuda. Jednak myślę, że najgorszy nie jest, długość chyba też dobra, więc ja jestem z siebie dumna :D Komentujcie ;*